Pomysł może nie zbyt oryginalny (więzienie kobiety), ale wykonanie bardzo dobre. Film ma klimacik, świetną muzykę (zwłaszcza podobała mi się podczas pierwszego seksu), gra aktorska również na dobrym poziomie. Zastanawia mnie tylko brak karty sim w telefonie komórkowym Clare...czy nie jest tak, że mimo braku karty można się dodzwonić na numery alarmowe ? Coś mi świta, że tak. Pomijając ten szczegół, polecam.
a to jest o prostytucji tak jak z masz na imie justine, czy to raczej on ma obsesje na jej punkcie tak o?
nie oglądałam filmu
nie mogę znaleźć informacji
czy to film o prostytucji (tak jak "Masz na imię Justine" - że facet udawał zakochanego, a potem ją sprzedał do burdelu)
czy o tym, że koleś dostał obsesji na punkcie babki i ją przetrzymuje?
Koleś lubił sobie znaleźć zabawkę, trzymać ją w domu, w pewnym sensie o nią dbać. Z brutalnością się nie zgodzę, to były tylko środki zaradcze.
Pomyślałam dokładnie o tym samym! Można dzwonić na numery alarmowe, nawet bez karty SIM w telefonie.
Poza tym, z tego co kojarzę, Andi zabierał Clare poza mieszkanie - chociażby do klubu, chyba drugiego wieczora po sprowadzeniu dziewczyny do kamienicy. Więc rozumiem strach, szok, panikę, brak logicznego myślenia i inne, ale... nie wystarczyło "zagrać" posłusznej/szczęśliwej, aby po jednym dniu znowu zaproponować mu wyjście? Znaczy... później jakoś potrafiła zgrywać ataki paniki z udawaniem zakochanej, więc aktorką najwyraźniej była niezłą.
Może ona była niezłą aktorką, ale za to on na pewno był spostrzegawczy i ostrożny (w końcu nie ją pierwszą uwięził). Film jak to film, ma swoje niedociągnięcia, które prędzej czy później widzowie wyłapią ;)
Film dobry mialam wrazenie ze ona w jakis sposob sie z nim zwiazala np w scenie tej jak hym sie puscili bo ten przyszedl i powiedzial ze jego ojciec nie zyje. Oprocz karty mnie zastanawia jedna rzecz tam nie bylo sasiadow wgl?
Koleś tłumaczył na początku filmu, że kamienica należała do tych opuszczonych, o których ludzie zapomnieli, a które od lat czekają na rozbiórkę. Stąd brak sąsiadów. :)
Budynek to skłot, a jeśli chodzi o to, że ofiara w jakimś stopniu związała się se swoim oprawcą to jest to oczywiste.Przecież sam tytuł to odniesienie do syndromu sztokholmskiego.
W klubie byli bodajże drugiego dnia, czyli zanim bohaterka zorientowała w jaką sytuację się wpakowała. Co nie zmienia faktu, że miała co najmniej dwie sytuacje, gdzie mogła szukać pomocy - gdy Franka przyszła pierwszy raz do kamienicy i gdy spotkali matkę z dziećmi w lesie.
Przecież on jej wtedy powiedzial ze jak sie odezwie to bedzie musial ja zabic (Franke) wiec jest zrozumiale ze nie zrobila tego. Przy dzieciach na pewno bala sie tego samego,nie chciala zeby byli ranni inni ludzie.
W lesie ona już wiedziała, że tak czy siak zginie (a przynajmniej się domyślała), więc zaczepiła dzieciaka w akcie desperacji imo. Poza tym, dziewucha zaczynała tracić zmysły, także nie wszystkie jej decyzje muszą być w pełni logiczne. :)
Ja po prostu pozostaję przy tym, że bohaterka nie chciała wcale uciekać z mieszkania... przynajmniej na początku
No jak wyczaiła że klucz nie pasuje do zamka to mogła grać idiotkę i znowy go na miasto wyciągnąć i wtedy dać nogę ale chyba tak naprawdę nie wiedziała w jak dramatycznej sytuacji się znajduje,myślała zapewne,że trochę pokrzyczy i on ja wypuści tym bardziej,że jeszcze go nie widziała w akcji na ile go stać.