Odniosłam to samo wrażenie. Widać sporo podobieństwa, dużo daje poczucie plaży na wyłączność, tajemnica jako główny wątek, praca kamery, o której już z resztą wspomniałeś, niektóre sceny, w których aktorzy nagle się gubią. To wszystko wydaje się mocno inspirowane Lost Things, ale niestety w przypadku Siren nie było tej gęstej atmosfery (tak, o tym też wspomniałeś :)). W Siren wszystkiego można było się spodziewać, już sam tytuł jest spojlerem, który psuje radość oglądania tego, co miałoby mieć inny wydźwięk, gdyby nie to, że wszystko było wiadome z góry. Niestety, tak to wygląda. Szkoda, że nie zrobili z tego głębszej tajemnicy, czegoś, czego nikt się nie mógł domyśleć, troszeczkę liczyłam na to, że scenariusz mnie czymś zaskoczy. Jednak były tam też dosyć przyjemne elementy, które faktycznie 'coś tam' wniosły do tego obrazu. Aktorzy przekonujący, no i na pewno motyw plaży już sam w sobie jest przyjemny.

Warto obejrzeć, jeżeli jednak mamy ochotę na świetny klimat niepokoju i niejasności to polecam własnie Lost Things.