Po obejrzeniu dokumentu na Animal Planet pozostał mi wielki niesmak. Moje wątpliwość zaczeły się po tym jak zobaczyłam wideo nakręcone niby przez dwójkę przypadkowych chłopców na plaży. Jestem osobą, która wierzy, że jeśli nie można udowodnić, że coś nie istnieje to nie należy tak zakładać. Jednak filmik kręcony kilkanaście lat temu komórką, nie mógł być w tak dobrej jakości, a ponadto efekty specjalne były aż nazbyt widocznie. Nieprawdziwość dokumentu potwierdził również tekst w czasie napisów końcowych, o tym, że tylko sygnały dźwiękowe były prawdziwe, a reszta to fikcja. Bardzo mi przykro, że Animal Planet postanowiło w ten sposób zarobić na swoich widzach. Zawsze uważałam, że telewizje typu Discovery czy własnie AP powinny serwować dokumenty poparte faktami, wypowiedziami naukowców ( A NIE AKTORÓW! ). Uważam, że widzą należy się oficjalne sprostowanie, zwłaszcza, że dużo ludzi, również celebrytów i niektórych polityków, co można zaobserwować na Twiterze, uwierzyło w tę bajeczkę. Animal Planet poszło więc krok dalej i zrobiło kolejną część prezentującą kolejne sfabrykowane dowody. Kompletny upadek