PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=9407}

Szachowe dzieciństwo

Searching for Bobby Fischer
6,8 3 597
ocen
6,8 10 1 3597
Szachowe dzieciństwo
powrót do forum filmu Szachowe dzieciństwo

Nie tylko szachy...

ocenił(a) film na 6

... choć ta rozrywka królów jest centralnym motywem, nie tylko o tym jest film. Poruszono tu bowiem wiele innych problemów, głównie dotyczących dzieciństwa właśnie (np. wychowanie, wpływ rodziców na dzieciaka i jego rozwój, ambicje rodzicieli, które czasem stają się zmorą ich potomków, itd.) Oczywiście jest tu klasyczny (że tak powiem) podział ról, jaki utarł się w naszej kulturze, tzn: matka - bezwarunkowo kochająca, intuicyjnie poznająca potrzeby swego dziecka, itp., ojciec - bardziej surowy i wymagający, ambitny, z tendencjami do rywalizacji, itd. Do tego dorzucona niewinna mina chłopca z rozczulającą muzyką i gotowe! Pod tym względem to żadna rewelacja, a wręcz powielanie schematu tak obficie eksploatowanego nie tylko w kinie familijnym.
Ale cieszy mnie fakt, że można przy tym filmie oddać się także innym wrażeniom i refleksjom. Tak przynajmniej było w moim przypadku :) Z łezką w oku wspominałem swoje dzieciństwo (nie koniecznie szachowe - choć też w jakimś stopniu, bo zanim skończyłem 10 lat, udało mi się już kilka razy pokonać mojego starszego o dekadę brata, który był moim szachowym mentorem;) Niemniej jednak pojawia się w filmie coś takiego, co dla mnie osobiście ma większe znaczenie, mianowicie pewna dysharmonia i rozdźwięk pomiędzy suchą kalkulacją, obliczoną na przyszłą karierę, budowaną mozolnymi ćwiczeniami i okupowaną mnóstwem wyrzeczeń, a pasją, która nie zważa na jutro, ale rozwija się tu i teraz, jako wyraz wyjątkowej i niepowtarzalnej potrzeby, która z siłą wodospadu unosi nas w kierunku spełnienia. To rodzaj odwiecznego dylematu rodziców i pedagogów: jak wykształcić talent, uczynić zeń coś wyjątkowego i specyficznego - regulować wpajaniem żelaznych zasad i norm, mozolną pracą według sztywnego grafiku, czy jednak zdać się na żywioł, rozbudzać indywidualizm i oryginalność, negować schematyczne myślenie ???
Chyba źródło sukcesu leży gdzieś pomiędzy, gdyż talent nie może się rozwinąć samoistnie. (Co jest w filmie śmiesznego i niedorzecznego zarazem, a ma na celu chyba zaakcentowanie geniuszu siedmiolatka - nikt nie uczy Josha grać w szachy, nikt nie tłumaczy mu reguł i strategii gry, których z ruchu figur obserwowanej partii nie sposób wydedukować). Z drugiej strony rzeczony talent, wtłoczony w sztywne reguły, staje się manierą i nieuniknionym powielaniem schematu. Tak więc prawda nie może być taka prosta - żaden z filmowych "nauczycieli" nie ma w zupełności racji, bowiem szachy są zarazem sztuką, jak i dyscypliną sportową. Z jednej strony liczy się inwencja, niebanalność i oryginalność posunięć, skierowana raczej na szachownicę, bierki oraz ich inteligentne, autoteliczne piękno, kunszt i maestrię, drzemiące w zaskakującym świeżością układzie i jego potencjalnych rozwinięciach, uwodzących i inspirujących duszę szachisty. Jednak jest to także współzawodnictwo, wymagające predyspozycji i usprawniających ćwiczeń, przygotowań, "zaprawy w boju", a wszystko to, by być przygotowanym na starcie i ostatecznie móc pokonać przeciwnika. To, jak wiadomo, wymaga ćwiczeń, studiowania pozycji, ogrania i obstukania w rzemiośle, które buduje w nas umiejętność intuicyjnego reagowania na pewne podejrzane tricki i zagrywki. Tak więc w szachach, jak w życiu - talent i predyspozycje + praca i wykształcenie + inwencja i oryginalność = SUKCES i SPEŁNIENIE.
P.S.
Na koniec taka drobna i zarazem bardzo osobista refleksja, którą można by w zupełności pominąć, jednak wiąże się to ściśle z moją recepcją tegoż filmu, którą tu próbuję się podzielić.
W młodości miałem od czasu do czasu fazę na szachy, czytałem książki, studiowałem pozycje, nauczyłem się kilku debiutów i rozwiązałem trochę końcówek. W szkole średniej udało mi się nawet wygrać lokalny turniej, zwieńczony tandetnym, blaszanym pucharem, który nota bene służył jako popielniczka w okresie mego nikotynowego nałogu, potem zaś powędrował w zapomnienie, czyli na zakurzony strych. Nigdy nie miałem kategorii i nie byłem zrzeszony w żadnym kółku, z tego też powodu nie mogłem się później zapisać na szachy w czasie studiów i tak powoli moje zainteresowanie gasło, sprowadzając się do rozgrywek na kurniku, potem zaś do "weekendowej" partii z komputerem, na którym to etapie pozostaję do dziś. Trochę mnie to zasmuca, ale z drugiej strony pocieszające jest to, że szczere zainteresowanie nie stało się swego rodzaju "zawodem", wyrobnictwem i czynnością ustawiczną (abstrahując już od kwestii talentu i predyspozycji). Bo to niestety w wielu przypadkach zabija pasję i to, co w niej najpiękniejsze, mianowicie magię i moc wolnej autoekspresji.
I w tym kontekście nie dziwi mnie postawa B. Fishera, ani też bohatera tego filmu J. Waitzkin'a. Nie tylko oni zresztą odchodzili od stołu i - jak to się mówi - dawali za wygraną, na wstrzymanie. Chyba po prostu byli zmęczeni ciągłym współzawodnictwem i być może pragnęli poczuć ponownie ten impuls, pasję, nabrać dystansu do swego codziennego zajęcia, czy też pracy. To bardzo ważne i niezmiernie potrzebne dla zdrowia i komfortu, a przede wszystkim dla naszego talentu, którego nie wolno traktować bezwzględnie priorytetowo, kosztem wszystkiego innego. To również jest ważny przekaz tego filmu i bardzo ładnie zespala się z ideą szachów, które ja osobiście postrzegam bardziej jako sztukę, niż sport. Liczy się sama gra i jej format, poetyka, finezja. Wynik zaś, to tylko mniej lub bardziej odległa konsekwencja przyczynowo-skutkowego ciągu, ostateczny finał naszych decyzji, groteskowość osaczonego króla, którego przecież się nie bije, nie tylko przez wzgląd na reguły, ale również dlatego, że to nie wypada w obliczu rangi i fasonu samej rozgrywki. Widać, że niewiele tu z klasycznie rozumianej wygranej, pobiciu przeciwnika, czy rzekomej wzajemnej nienawiści oponentów. Antagonizm w szachach jest tylko pozorny, bowiem piękno, które rodzi się w układach na szachownicy, jest wynikiem swoistej "współpracy" przeciwników, ich wzajemnych relacji, bezsłownego dialogu i inteligentnej argumentacji, odbywającej się w atmosferze poszanowania reguł i wzajemnego nielekceważenia. Na tym polega urok tego fenomenu - ścieranie się dwóch rozbieżnych dążeń wcale nie niszczy, a wręcz przeciwnie - buduje, owocuje, napełnia angażującym wyobraźnię sensem... Och, gdyby ludzie w świecie realnym (w świecie biznesu, na gruncie polityki, itp.) potrafili tak współzawodniczyć, nie byłoby tylu nieszczęść w następstwie tej rywalizacji.

ocenił(a) film na 9
parura

Dlatego właśnie szachy nazywane są grą królewską i mają taką popularność. Uczą myślenia strategicznego, ale bez podstępów ludzkiej psychiki.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones