Chyba głównie przez fatalnego Merhara (zbyt ekspresyjnego, zbyt krzykliwego), ale postkolonialno-feministyczna próba podejścia do Conrada to całkiem niezły pomysł - i ten właśnie aspekt filmu Akerman jest najciekawszy.
A jakie długie! Straszna chała - nie znalazłem w tym filmie nic, co by mnie przekonało.