Film ogladalo sie bardzo przyjemnie, jednakowoż ciągła indoktrynacja amerykanskim snem i technologią troszke bolała. W połowie zacząłem się zastanawiać, dokąd zmierza historia? Po co ktoś nakręcił ten film? Przyszło mi do glowy porównanie z rodzinką.pl, gdzie nie szczypią się z prodakt plejsmentem. Tak czy inaczej oglądało się spoko na niedzielnego kaca :)
Tylko trudno ten film traktować w kategoriach indoktrynacji czy reklamy Twittera - po prostu dziś media społecznościowe są częścią życia i ma to odbicie w scenariuszu, media społecznościowe tak niszczą głównego bohatera jak i pozwalają mu odbić się od dna, akurat w USA różne linki, twitty kreują modę kulinarną - choćby ostatnie zdjęcia i moda z rosołem.