Po pierwsze - nigdy nie zrozumiem dlaczego role Hester i Arthura grają aktorzy tak starzy! i Demi i Gary - mieli w 1995 roku grubo po 30!, gdy tymczasem Hester i Arthur to młodziaki! Dziewczyna powinna być bardzo młoda - nie więcej niż 20 lat, Arthur też nie więcej niż 25 lat.

I wówczas całkowicie zmienia się widzenie tej hisitorii. Bo młodość bohaterów, ich wzajemne pożądanie jest usprawiedliwione przez wiek. To nie był dostojny pastor i dostojna matrona - ale chłopak i dziewczyna, którzy wpakowali się w niezłą hecę i miłość od pierwszego wejrzenia i nie bardzo wiedzieli jak sobie z tym wszystkim poradzić.

Muzyka w tym filmie jest śliczna - słucham sountracku z przyjemnością:)
Ogólnie film ten ma swój klimat.
Ale przez to, że para głównych aktórw jest za stara i ponieważ w ogóle nie ma między nimi chemii - cała historia leży i kwiczy i jest trudna do zniesienia!
O zakończeniu - nie wspominam - choć to filmowe jest śmieszne w porównaniu z książką:).