Akcja toczy się w LA, w którejś z cukierkowych dzielnic. Film ma pokazać, że takie życie jak bohaterów jest najlepsze (wieczne słońce, dostatek, elitaryzm, hedonizm itp) ale jednak cieszę się, że życie w moim liceum tak nie wyglądało: każda z postaci w tym filmie odgrywa rolę z jakiejś reklamy, filmiku YT, Tiktoka lub innego medium (wielkomiejskiego, kosmopolitycznego itp). Żadna z nich nie jest więc normalna, naturalna. Rozumiem to jest komedia i wszystko musi być przeskalowane. Ale po pół godzinie zaczyna się wydawać, że życie prawdziwych nastolatków w którejś z właśnie z takich dzielnic prawdziwego LA może wcale nie odbiegać od tego co widzimy w filmie. Chore.