dużo traci w porównaniu z "Niebezpiecznymi związkami" z Glenn Close i Johnem Malkovichem . Rozmowy o seksie i miłości zostały bardzo spłycone , wszystko jest powiedziane wprost a niektóre sceny przypominają parodie tytułu pierwszego. Kto oglądał te dwa filmy wie o czym mówię.