jeden z najlepszych filmów wojennych, praktycznie cały czas jest nawalanka :)
"Pluton" - choć trochę już przereklamowany, ale OK, zgadzam się, jest lepszy od "Szyfrów wojny". Ale fenomenu "Full Metal Jacket" nie rozumiem. Jakoś nie przypadł mi gustu.
Oczywiście każdy interpretuje film według własnych kryteriów. Mnie uderzył obrazem deprawacji człowieka wystawionego na skrajne przeżycia. Postać Jokera, który nie był na froncie, pozwoliła na trzeźwe spojrzenie na to jak jego koledzy z którymi się szkolił, w rzeczywistości stali się nieświadomymi maszynami do zabijania bez strzępów sumienia. (Zresztą podobnie było w fabule "Plutonu"). Jeśli ta tematyka cię interesuje polecam "Pacyfik".
"Pacyfik" oglądałem i powiem tak - kapitalna czołówka, piękna muzyka, batalistyka dobra, choć było jej za mało, trzy odcinki ciekawe, parę mocnych scen, które można potem wspominać, a poza tym to nuuuudy. Ale analiza stany psychicznego Sledge' a po powrocie w wojny - miodne!
Jednak tutaj mamy już do czynienia z przereklamowaniem na maksa. Wydaje mi się, że film zarobił za znanych nazwiskach. Z "Kompanią braci" nawet nie ma porównania. Chyba kolejna produkcja, której fenomenu nie mogę pojąć ;) Ale jest ich więcej, jak na przykład "Jarhead" i "Wróg u bram".
To żarcik?.... Gość wyraźnie napisał jakie ma priorytety w filmach wojennych ("praktycznie cały czas jest nawalanka") a Ty mu pod uwagę poddajesz dwa mądre, głębokie filmy w których to "praktycznie cały czas jest nawalanka" jest sprawą drugo- albo nawet trzeciorzędną
Czyli jak nawalanka, to już jest dobrze?
Nawet ona tak prawdę mówiąc tu zawodzi.