PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=97264}

Tęsknota Veroniki Voss

Die Sehnsucht der Veronika Voss
6,6 1 098
ocen
6,6 10 1 1098
7,0 9
ocen krytyków
Tęsknota Veroniki Voss
powrót do forum filmu Tęsknota Veroniki Voss

Gdyby Wilder kręcił „Bulwar Zachodzącego Słońca” na środkach nasennych, to podejrzewam,
że film idealnie pokrywałby się z „Tęsknotą”. Oba filmy mają podobny punkt wyjście i podobny
koniec, najbardziej różnią się natomiast tym, co jest pomiędzy. Wilder skupił się na swoich
bohaterach i ich historii, dzięki czemu otrzymaliśmy prawdziwe arcydzieło; intensywne,
zdyscyplinowane, niepokojące. Fassbinder porwał się na zadanie trochę przekraczające jego
siły, jako reżysera. I chociaż niemiecka siostra „Bulwaru” jest uboższa to i tak jest to kawał
świetnego kina.
To, co pierwsze przychodzi na myśl po seansie, to myśl, że kanalie zawsze mają sprzyjający
czas. Czasem bardziej (np. podczas wojny), kiedy indziej wiedzie im się trochę gorzej, jednak
zawsze są na fali wznoszącej. Jak żaden inny organizm potrafią dostosować się do nowych
warunków i niczym pijawka wysysać krew ze swych ofiar. Co więcej, są na tyle sprytne (albo ich
ofiary są na tyle głupie), że cały proceder uchodzi im na sucho. Natomiast dobrzy ludzie,
potrafiący się poświęcać, kochać, przedkładać dobro innych nad swoje czy chociaż po ludzku
wrażliwi to gatunek wymierający i właściwie o to umieranie proszący. Ci którzy sa po środku,
mają szansę na marną wegetację.

Veronika Voss, dawna gwiazda kina i protegowana samego Goebbelsa, dni chwały na już za
sobą. Skończyło się małżeństwo, propozycje ról przestały przychodzić. Jedyne, co jej zostało, to
w miarę rozpoznawalna twarz, resztki majątku i umiłowanie do morfiny. Taka Veronikę poznaje
Robert, dziennikarz filmowy. Kobieta robi na nim wielkie wrażenie. Dlaczego? Trudno mi pojąć.
Mimo że posiada ona wszelkie atrybuty femme fatale (a grająca ją Zech stworzyła bardzo dobrą
kreację), to jednak musimy wierzyć reżyserowi na słowo honoru, że ma ona w sobie coś na tyle
interesującego, aby zafascynować reportera. Między bohaterami nie ma chemii, głównie za
sprawą Thate’a, którego rola jako jedyna mnie nie przekonała. W filmie nie znalazłem nic, co
przekonałoby mnie, czemu Robert ulega fascynacji ekranową divą.
Sam upadek Voss ogląda się za to wyśmienicie. Kobieta żyjąca na granicy snu i jawy,
uzależniona od morfiny i dostarczającej jej doktor, demonicznej Katz. Świetny był pomysł, aby
pokazać jej gabinet w tak cholernie sterylny sposób. Dla uzależnionych od morfiny dr Katz jest
boginią. Ich życie uzależnione jest od niej; to ona decyduje o ich byciu i śmierci, a robi to bez
mrugnięcia okiem.

Voss zgubi każdego, kto jej tylko na to pozwali, wchodząc w sidła tej pajęczycy. Przy dr Katz jest
ona tylko marną intrygantką, która w imię uzależnienia poświęci wszystko i wszystkich;
kupowane przez nią działki mają o wiele większa wartość niż pieniądze czy kosztowności,
które trzeba za nie ofiarować.
Co więcej, zaraża ona swoją aktorską manierą i zakłamaniem innych (ostatnia scena). Po
utracie wszystkiego upadłych kochanków stać już tylko na teatralne gesty.


Smutny jest świat Fassbindera. Nawet jeśli brakuje mu intensywności i opowiadana historia
miejscami traci wyraz, to i tak należy docenić jego starania by opowiedzieć tę polifoniczną
historię. Żyjemy w złym świecie i tylko mające w sobie podobny pierwiastek zła, silne istoty
mogą nim rządzić i znaleźć „szczęście”. Każda okazana słabość zostanie wykorzystana, każde
potknięcie nie ujdzie uwadze czujnych oczu. A ponieważ reżyser unika nadmiernej demonizacji
postaci takich jak dr Katz czy jej wierna pomagierka, co mogłoby prowadzić do sztuczności,
morał jest tym bardziej niepokojący.

Ciekawe i bardzo dobrze zagrane kino, nawet jeśli technicznie to kolos na glinianych nogach.
Reżyser starał się opowiedzieć wiele i nawet jeśli nie wszystko brzmi czysto, to i tak warto
posłuchać.

ocenił(a) film na 7
Ove

Właśnie ja największe zastrzeżenia mam do kwestii technicznej. Ja łapię aluzje do widza że F. chciał nakręcić film technicznie nawiązujący do stylistyki końca lat 40, ale dlaczego od razu być sadystą i stosować tak perwersyjny montaż i krótkie sceny w których ciężko jak diabli się połapać ? Oczywiście to kawał wielkiego kina pod płaszczem skromnej formy, tę produkcję odbiera się bardzo subiektywnie bo wszystko zależy od tego jakie kino się kocha i jak głęboko się człowiek na nim zna. Nie sposób przejść obok "Tęsknoty" obojętnie bo widzi się tu wielki kunszt artystyczny, kawał wielkiego scenariusza i świetną reżyserię. Mimo to jak dla mnie jest to wielki film kontrastów - taki "zderzacz hadronów" gdzie fantastyczne elementy mieszają się z tymi gorszymi. Ale taki jest pan F. To samo było w "strach zżerać duszę" i "Berlin Alexanderplatz".

ocenił(a) film na 8
Ove

niestety po zobaczeniu "Fassbinder porwał się na zadanie trochę przekraczające jego
siły, jako reżysera." przestałem czytać, spodziewając się pseudo intelektualistycznego bełkotu. Kocham tych domorosłych krytyków znających się na jakości talentu, którzy z mocą apriorycznego osądu potrafią odgraniczyć ziarno od plew.

Zgadzam się jednak z oceną :)

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones