Taśmy Watykanu skusiły mnie tematyką. Byłem bardzo pozytywnie nastawiony do filmu i na prawdę chciałem go obejrzeć. Dobre wrażenie pogłębiły zwiastuny. Spodziewałem się czegoś w stylu Egzorcyzmów Emyly Rose tymczasem otrzymałem usypiający, nędznej klasy straszak. Co nie wypaliło ? Po pierwsze film skończył się gdy zaczęła się akcja. 1h 20 min to zdecydowanie mało w dobie gdy filmy standardowo trwają po 2h. Cóż widziałem co prawda bardzo wysokiej klasy filmy godzinne jednak Taśmy Watykanu bynajmniej do tej kategorii nie należą. Film był zwodniczy niczym demon na początku, kusił zwiastunami i plakatami, przez pierwsze 30 min budowano napięcie utrzymując nieświadomego widza w błędnym przekonaniu że warto poświęcić temu czemuś czas po czym wszystko nagle pękło. Iluzja opadła natomiast z ekranu wysypały się dziwa. Ludzie zaczęli padać jak podczas epidemii a demon nagle przestał być straszny. Potem na scenę wkroczył łysy naziol udający księdza i generalnie było pozamiatane. Całość straciła wszelki urok a zaraz za nim sens. Pojawiły się natomiast ukrywane do ostatniej chwili efekty specjalne. Po co ? Zapewne twórcy domyślili się że na tym etapie widz odejdzie sprzed ekranu więc wskoczyli na falę pokazu ognia CGI co by zatrzymać przed ekranem ludzi. Potem pojawiły się przedwczesne napisy końcowe i do widzenia państwu. Aktorsko całość wypadła co najwyżej marnie. Obsada z Peterem Andersonem na czele dała pokaz nijakości i nieadekwatności. Błędów było tyle, że wręcz szkoda czasu by wszystkie wymieniać. Dźwiękowcy przez większość filmu smacznie spali gdy natomiast okazjonalnie postanowili podstawić podkład muzyczny był on dla widza tak niespodziewany że aż dziwny. Wspomniane przy fabule CGI nie odstawało od reszty dzieła. Ogień wyglądał dwuwymiarowo, wręcz komicznie.

Podsumowując Taśmy Watykanu radzę omijać z daleka. Moje 3/10 to ocena naciągana ze względu na niezły początek.