Bez wątpienia polecam!
Moim zdaniem powinien być w pierwszej piątce SF wszech czasów.
Dziś już się takich filmów nie robi - brak odbiorców na odpowiednim poziomie - a szkoda :(
1. Łowca androidów (Blade Runner, 1982)
2. Tajemnica Andromedy (The Andromeda Strain, 1971)
3. 2001 Odyseja kosmiczna (1968)
4. 12 małp (1995)
5. Nazajutrz (The Day After, 1983)
Mechaniczna pomarańcza (1971) - ponoć wyśmienity lecz niestety nie oglądałem
Stalker (1979) - ale tylko ze względu na powieść "Piknik na skraju drogi"
Solaris (1972) - ale tylko ze względu na oryginał Lema
---------------------------------
W stronę Słońca (Sunshine, 2007) - Najgorszy film SF jaki w życiu widziałem !!!
Nie widziałem Nazajutrz. Zapisuje... :-) Dzięki.
U mnie filmy s-f zazwyczaj dostają większą ocenę niż są warte. Taka słabość ;-)
Ostrzegam Cie - film jest trochę dołujący i raczej nie na czasie - porusza problemy wojny jądrowej ZSRR-USA.
SPOILER!!! SPOILER!!! NIE CZYTAJ JAK NIE OGLĄDAŁEŚ.
A co jest w tym filmie takiego. Jak zawsze ludzkość pokonuje "aliena" jak w dniu niepodległości - bo tam równie śmiesznie jest to zrealizowane (wirus informatyczny rozkminia komputer obcych) ŻAL. Tu zaś chodzi o to że nie radzi sobie z kwaśnym czy zasadowym środowiskiem co jest tak naiwne jak lot pingwinów na marsa (Przestrzeń kosmiczna jest pełna różnych pH) . Film byłby owszem genialny gdyby była zachowana konsekwencja - czyli to coś zniszczyłoby cały ekosystem a wydżwięk byłby taki jak w "ostatni brzeg" - wtedy by był naprawdę mocny - i zasłużona dycha..a tak...marne 5.
!!! SPOILER !!!
Na tak wysoką ocenę ten film zasłużył z kilku powodów, ale może najpierw wymienię jago największy „minus” - sam pomysł „bakterii/wirusa” który lubi fotony, zwłaszcza wysokoenergetyczne fotony gamma. Komórka tej „bakterii” nie tylko nie rozpada się na kawałki, ale nawet szybciej rośnie (rozmnaża się) :)
Wysokoenergetyczny foton który może bez problemu rozbić wiązania jądrowe (oddziaływania silne), nie rozbija zwykłych wiązań elektromagnetycznych (oddziaływanie raczej słabe) - oczywiście fundamentalna bzdura. Co gorsze, absorpcja fotonów pozwalająca na rozrost bakterii jest silnie zależna od pH - oczywiście bzdura. Dlaczego ta bakteria tak bardzo lubi uszczelki gumowe - tego już nie pamiętam.
Ale uwaga - film powstał w 1971 roku (oglądałem go z zapartym tchem na czarnobiałym TV chyba ok 1973 r).
Obejrzyj sobie filmy SF z tamtych czasów - od naukowo-technicznych bzdur aż się robiło słabo. Pomysł na scenariusz (który miał być przestrogą, ale zakończyć się optymistycznie) nie był aż taki zły. Nawet dziś, 99% odbiorców nie ma pojęcia o przekrojach czynnych, wiązaniach atomowych, siłach jądrowych etc. Bazując tylko na jednej fizycznej nieprawdzie, scenariusz trzyma poziom. Logika scenariusza - kosmiczne zabezpieczenia laboratorium broni biologicznej - mogą się okazać paradoksalnie największym zagrożeniem dla ludzkości (baza miała ulec samodestrukcji w wybuchu jądrowym, aby zapobiec niekontrolowanemu wydostaniu się groźnych bakterii/wirusów - co w przypadku Andromedy dawało skutek odwrotny, karmiąc ją fotonami z wybuchu).
A efekty techniczne - jak na tamte czasy bardzo dobre, zwłaszcza dbałość o szczegóły techniczne. To w tym filmie po raz pierwszy i ostatni widziałem działanie ultramikirotomu - założę się, że nawet dziś 99.9% oglądających nie ma pojęcia jak przygotowuje się preparat do mikroskopu elektronowego.
Dziś „każdy głupi” wie jak wygląda komputerowa „mouse”, pióro świetlne jest anachronizmem, a „zoom obrazka” jest normalką. W 1971 w Polsce było może kilka komputerów typu Odra o mocy obliczeniowej dzisiejszego zegarka na rękę, więc komputeryzacja Bazy robiła na widzu wrażenie.
„Ostatni brzeg” miał być przestrogą i kończył się katastrofą, ten film miał się jednak zakończyć optymistycznie i po „mrożącym krew w żyłach” wyścigu z własnymi zabezpieczeniami, „człowiek zwyciężył” - oczywiście z odpowiednią dawką „amerykańskiego patosu”.
Reasumując - uwzględniając szas powstania filmu, był on naprawdę wyjątkowym filmem SF.