Obejrzane, ale film mnie cholernie zaskoczył. Obejrzałem go z powodu świetnej obsady, rocznika i Oscara za scenariusz(jeszcze w tamtych czasach miał jakiś prestiż), nie przeczytałem opisu filmu - i dobrze!
Ogromne wrażenie sprawił na mnie właśnie ten scenariusz, sposób w jaki wszystkie postaci i wątki powoli zostały łączone w jedną całość, intryga, mimo, że jest rozwiązana przed samym finałem trzyma w napięciu, głównie dzięki dobrej reżyserii(która zresztą była dobra od początku do końca).
Trudno nie wspomnieć o rewelacyjnej obsadzie i jeszcze lepszym ich aktorstwu. Na szczególne uznanie w mojej opinii zasługuje tercet Crowe(w szczególności - napady agresji, powściągliwość wobec kobiet, mimika)-Basinger-Pearce, choć i Spacey jak i DeVito czy też Cromwell zagrali swoje role bezbłędnie.
Kolejnym ważnym aspektem jest klimat. Wszystkie nocne kadry mają tą samą moc co "Chinatown" Polańskiego. Jest w nich napięcie, niepewność, znakomita muzyka Goldsmitha(ogólnie jeden z największych geniuszy muzyki filmowej) nadająca klimatu każdej scenie i oczywiście najważniejsze: zdjęcia Dantego Spinottiego.
Aż szkoda, że więcej książek Ellroy'a nie zostało zekranizowanych przez reżysera Hansona, bo ten film jest w absolutnej czołówce kina neo-noir obok Chinatown.