Uwielbiam ten krótki metraż. Nie chodzi o to żeby oceniać, ale żeby wczuć się w sytuację, a to jest całkowicie i bezsprzecznie moja sytuacja. To jest uniwersalny absurd domowy za który kocham ten film i też za to jak bardzo się w tym obrazie odnajduję. :)
Naprawdę potrafisz pisać o tym z takim dystansem, bez żalu, frustracji. Czyżby to obojętność, tak charakterystyczna w przypadku osób naznaczonych mimo woli piętnem dysfunkcyjnej rodziny(czytaj przypadek z filmu). Nie wyobrażam sobie żeby osoba przezywająca dzień po dniu pranie mózgu, potrafiła podejść do tego z taką rezerwą, skwitować swoją sytuacje lekko prześmiewczym, autoironicznym komentarzem.
Prawdopodobnie twoja rodzina nie ma nic wspólnego z tą przedstawioną w filmie, albo nie jest ci znane pojęcie "toksycznego rodzica".
Jak już wielu badaczy dowodziło, nasze Superego jest toksyczne. W końcu jesteśmy zanurzeni w społecznych uwarunkowaniach, które są o wiele bardziej krzywdzące niż kochająca się, ale nie mogąca znaleźć porozumienia, rodzina.