Ocena chyba trochę surowa. Nie wiem czym zawiedli się oceniający. Sceneria, klimat, aktorstwo. Wszystko zostało zrobione jak należy. W końcu to melodramat więc fajerwerków nie należało się spodziewać. Zastanawia mnie jaki był ten Gino tak na prawdę. Jak go ocenić. Czy był bohaterem negatywnym czy pozytywnym. Ten sam dylemat mam w stosunku do Philipa. Ciekawe czy ta ostania scena oznaczała to, że związał się z panią Abbott, bo był w niej na pewno zakochany. I także nie wiem jak mam odebrać słowa Caroline o tym, że kocha Gino. Nie wiem czy myślała tak na prawdę, czy czuła coś do Włocha. Na koniec uświadomiła sobie chyba, że ma obok siebie osobę, która ją kocha.
Na prawdę dobrze ukazane różnice między bogatszymi, a biedniejszymi. Bogatsi wszystko mają ustalone, sztywne zasady ograniczają ich życie mimo pieniędzy. Gino to taki beztroski, żyjący z dnia na dzień, nie przejmujący się konsekwencjami i dobrze się bawiący człowiek. To chyba ogólny obraz biedaków. Nie wiem, na prawdę ten film skłania do myślenia.