Eldard gra świetnie, jego filmowa mama podobnie, dobra muzyka. Pod koniec, gdy chcielibyśmy dowiedzieć się co dalej, film siada, by utknąć w nijakości. Ale i tak warto obejrzeć.
Zgadzam się z dwoma pierwszymi zdaniami i ostatnim. Jak to co dalej? Na razie został na garnuszku mamy, potem być może znajdzie pracę w jakieś pizzerii czy na stacji benzynowej. Film nie utyka w nijakości, nijakie to on ma życie. Dla mnie to film o kimś, kto nie wyrósł z młodzieńczej fascynacji muzyką, a że miał niewiele talentu, został technicznym. I tak się zestarzał. Broni się przed myślami o porażce, więc kłamie. Jest ludzki. Dobra rola, dobra muzyka, film przygnębiający, bardzo mało amerykański.