Zgadzam się. Reynolds w innych filmach zawsze wydaje mi się taki sam - ten sam wygląd, te same emocje, wygłupy, mimika twarzy itp. A tu wyglądało jakby zagrał zupełnie inny aktor.

(MOŻLIWY SPOJELR)
W scenie w której dowiedział się u lekarza o tej przykrej dla niego rzeczy i pojechał gdzieś przed siebie, stanął gdzieś w pierwszym lepszym miejscu i zwyczajnie rozpaczał to zagrał to świetnie - trudno mi było uwierzyć że to on. I wcale tej róznicy nie robiła broda którą musiał nosić przy tworzeniu tego filmu. Może trochę na wyrost ale przypomniał mi się Hanks z Zielonej mili - kiedy po uleczeniu przez tego wielkiego murzyna mógł wreszcie się normalnie odlać:D
Zresztą tych ciekwych scen z udziałem Reynoldsa było w tym filmie całkiem sporo.
Ogólnie na prawdę przyjemny film.
Końcowa scena z napisem na szybie bardzo wzruszająca.