Durnota na przecięciu kina wojennego, melodramatu i postępactwa. Misja w Pakistanie - służby specjalne ratują dziennikarkę (a jakie siły są tu zaangażowane!), strzelając do muzułmanów jak do kaczek. Co robiła tam dziennikarka francuska, skoro Francja nie była w stanie wojny ani z Afgani- ani Pakistanem? Dziennikarka tam była, bo jako feministka i tak dalej uświadamiała muzułmankę, która i tak wraz z rodziną została zabita. Nic w tym filmie mnie nie przekonuje: nie ma wojny, a jest wojna, zabijają wielu, by ratować jakąś flądrę z jakiegoś pisemka (nakręciliby o "Charlie Hebdo", pokazując jak zabawiali się francuscy marksiści, zanim wysłano ich w nicość); postacie są ulepione z wcześniejszych filmów amerykańskich na podobne tematy... Nie chce mi się więcej pisać, nie warto.