PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=10109}
6,3 2 543
oceny
6,3 10 1 2543
6,7 7
ocen krytyków
Test pilota Pirxa
powrót do forum filmu Test pilota Pirxa

Od razu zaznaczam, że mam ponad 30 lat, więc pamiętam przaśność realizacji filmowych z doby PRL-u, traktujących o podboju kosmosu. Może jest tu trochę lepiej niż w "Przybyszach z Matplanety" (ach, ten bluebox) czy filmie mego dziecięctwa "Pan Kleks w kosmosie" (dziś się mogę śmiać z potwora z jądrami na pysku), jednak cała otoczka science fiction "Pirxa" mocno się zestarzała. Co więcej, ona już w roku 1979 (zwłaszcza, gdy weźmiemy pod uwagę np. "Odyseję kosmiczną 2001 z 1968 r.) była - niestety - stara.

Statek kosmiczny strzelający sztucznymi ogniami z silnika (albo to był jakiś palnik czy cuś...), design samej rakiety i stacji kosmicznej, cała ta "elektronika" - tabuny przycisków, lampek połączone z telewizorami kineskopowymi... Ja wiem, że i w "Obcym" wykorzystano ówczesną technikę, jednak tam broniła się swoją surowością, minimalizmem, zgrabnie wplecionym w projekty mrocznych wnętrz statku "Nostromo". Na "Goliacie" jest tak trochę... nisko budżetowo niestety.

Jeśli chodzi o samą fabułę - rażą jednak dziś pewne dłużyzny, może to wina sposobu narracji Piestraka, może wina ówczesnego sposobu kręcenia filmów. "Pirx" jest też do bólu statyczny i przypomina chwilami spektakl Teatru Telewizji, może tylko bardziej wystawnie zrealizowany. Śmieszyć mogą współczesnego widza te najazdy kamery na lądujący samolot PanAm i każdy drapacz chmur - w domyśle miały chyba wprowadzić widza z PRL-u w klimat zachodniego luksusu(?).

Sam pomysł Lema wydaje się wciąż świeży. Co więcej, echa opowiadania możemy łatwo odnaleźć w wielu filmach, z "Obcym" i "Łowcą androidów" na czele (ciekawe, kto czerpał od kogo, hehe). Motyw ukrytego wśród ludzi androida jest wspaniałą okazją do rozważań na temat istoty człowieczeństwa. I tu znów zastrzeżenie - Pirx często przemawia stylem naukowca, jego refleksje może bronią się jako książkowe rozważania w myślach, jednakże wypowiadane na głos brzmią... no właśnie, papierowo i nienaturalnie.

Wielkim zawodem, autentycznie, była muzyka słynnego Arvo Parta. Spodziewałem się jakichś mistycznych brzmień, czegoś na miarę Straussa w "Odysei", a dostałem mieszankę jakichś marszy austro-węgierskich i nijakich melodii, podlanych do tego kakofonią elektronicznych dźwięków w tylu "jak mały Jasio sobie wyobraża brzmienia kosmosu"... Może tym większy mój zawód, że nie spodziewałem się wiele od strony wizualnej ani fabularnej, a nazwisko Parta jakoś mnie nastroiło pozytywnie w oczekiwaniu.

Ogólnie, niestety - mimo rodzimego patriotyzmu, bo to dzieło częściowo polskie z polskimi aktorami - średnio. Tylko Lem ratuje całość.

tepee

Tłit z dnia 07.11.2017.

Jacek Piekara‏ @JacekPiekara 1 godz.
1 godzinę temu

W 1979r na Festiwalu Filmowym w Trieście "Test pilota Pirxa" dostał Złotego Asteroida, pokonując "Obcego" Ridleya Scotta.

https://twitter.com/JacekPiekara/status/927900830359048192

ocenił(a) film na 5
citizenexceed

dzięki za ciekawostkę :-) czyli jednak

citizenexceed

Nie wiem czemu wciąż utrzymuje się ten mit o pokonaniu "Obcego", skoro na ówczesnym festiwalu w Trieście "Obcego" nie było nawet w konkursie.

wagrowski_konrad

Czyli reżyser kłamie?

harding

https://www.sciencefictionfestival.org/archivio-edizioni/festival-internazionale -del-film-di-fantascienza/fiff-1979/?lang=en

wagrowski_konrad

https://www.sciencefictionfestival.org/archivi o-edizioni/fes...

ocenił(a) film na 6
tepee

mam nieco inne zdanie na temat samego filmu, ale też twórczości Lema.

Film strasznie trąci myszką, z perspektywy dzisiejszego widza, przyzwyczajonego do płynnych efektów specjalnych. Wystarczy jednak na chwilę przełączyć się kanał nazywający się w Polsce SciFi żeby przekonać się, że spora część dzisiejszych produkcji niewiele odbiega jakością od Testu pilota Pirksa, a dzieli je technologiczna przepaść.

Tak, sztuczne ognie w tyłku Goliatha są żenujące, te wszystkie przejścia, przejazdy ruchomymi chodnikami w tunelach, telefony na guziki, windy i piękny Boeing 707, nieistniejącej już linii Pan Am mogą razić, tyle że wtedy, w 1979 roku, ruchome schody w Polsce były na dworcu centralnym i w Katowicach, większość telefonów miała korby, niektórzy w domach mieli głośniki radiowęzła, nie wszyscy mieli lodówki a kolorowy telewizor był uznawany za pochodzący z piekła podejrzany artefakt.


To łażenie Pirksa po ruchomych chodnikach lotniska CDG w Paryżu, albo widok na fantastyczną panoramę Nowego Jorku były doświadczeniem niedostępnym dla nikogo w Polsce, poza nielicznymi, dziesiątkami, może setkami osób w państwie. Niestety mam pesel jaki mam, i pamiętam do dziś te ręce Kaldera odrywające się od niego. Wtedy był to wstrząs i wizja cudów techniki i architektury przy których ludziom opadały szczęki. W końcu elektryfikację kraju zakończono zaledwie 10 lat wcześniej. Telewizja Polska rozpoczęła transmisje sygnału w kolorze 8 lat przed premierą Pirksa, a i to tylko w jeden dzień w tygodniu. Warto więc znać kontekst w jakim ta premiera miała miejsce.

A a'propos Mistrza Lema, klękajcie narody, był nieprawdopodobnym wizjonerem, intelektualnym gigantem, obdarzonym darem trudnym do porównania z dzisiejszą masą pisaniną. W każdym razie twórczości Lema z taśmową produkcją Mroza, odpowiednikiem "twórczości" disopolowej Zenka w "muzyce" porównać nie można.

Niestety moim zdaniem słownictwo Lema, kiedyś wyszukane, zrozumiałe przez elitę zestarzało się bardzo, zwłaszcza w wielu opisach technicznych. Większość książek nie angażuje czytelnika emocjonalnie, wieje chłodem i czuć dystans, ale taki chyba właśnie był Lem. Albo się to lubi, albo nie. Z drugiej strony istnieje sporo dzieł Lema wymagających obłożenia się leksykonami, których nie da się słuchać jak Mroza, czasem zgubienie jednego akapitu kładzie na łopatki możliwość nadążania za myślą, u Mroza można zgubić kilka rozdziałów bez obaw o załapanie pomysłu.

Moim zdaniem Lem w dzisiejszych czasach jest strasznie nudny, może nie jak flaki z olejem, albo Nałkowska ale jednak. Fantastyczny film Solaris, na podstawie obłędnie nudnej i cudownej jednocześnie książki o tym samym tytule jest na moją tezę dobrym argumentem empirycznym.

Zmierzam do brzegu, serio. Jeżeli ktoś chce poznać szerszy kontekst tej nieporywającej historii powinien sięgnąć po Opowieści o pilocie Pirksie, Akcja dzieje się leniwie, jak chodzenie po księżycu, w zwolnionym z naszej dzisiejszej perspektywy tempie. Taki sam jest film. Bohater po prostu musi się nachodzić...

d_sternal

Od Nałkowskiej nudniejsza jest jeszcze pani Orzeszkowa

ocenił(a) film na 7
d_sternal

Cieakwa wypowiedz, dziekuje.

Ja, ogladajac film, przyjmuje jednak inna optyke. Dzisiaj mamy efekty, ale nie ma efektu. Pirx, byc moze tych efektw nie mial wietnych (chociaz i tutaj bym polemizowal - trudnosc wykonania, ograniczenia budzetowe i technologiczne), ale przynosi efekt. Kiedy czytam opinie, ze film tracu myszka, ze nie dostaje do dzisiejszych produkcji, zaczynam sie jednak irytowac (podkreslam, ze to moje osobiste odczucie i postrzeganie kina). Dlaczego? Dlatego, ze wiele tych mankamentow jednak pozostawialo widzowi meijsce dla jego wyobrazni - kiepski slup ognia z silnika? Dlaczego nie? Ja po obejzeniu filmu i po przeczytania ksiazki zapamietalem go jako super realistyczny warkocz ognia napedzajacy Goliata, ze az milo...Do tego masz gre swiatla (czesto majaca na celu ukrycie jeszcze wiekszych niedociagniec technicznych), gre aktorow, tembr ich glosu, itd.

Jestem zdania, ze postep w dziedzinie efektow specjalnych nie przyniosl niczego dobrego. Malo tego, negatywnie wplynal na sposob opowiadania hostorii. Sa efekty, nie ma efektu - jest za to rozczarowanie po spolczesnych seansach s-f. NIe chce zeby efekty byly doskonale, to bylo dobre jak zachwycalem sie pierwszym Jurrasic Park - ale z czasem okazalo sie ze to wydmuszka i droga do nikad. Pozostawmy miejsce niedoskonalosci i niedpopowiedzeniu w kinie i ciezmy sie nasza wyobraznia!

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones