Historia zaczerpnieta z latynoskiej telenoweli. Brat kochanka macochy, udaje pasierba wujka, tylko dlatego, aby uchronic rodzine przed dramatyczna prawda, iz tak naprawdę
jest ojcem swojego dziadka. Nie pomagają ani zdjecia, ani scenografia, ani gra swiatlem. Choc film opowiada dramat rodzinny, postaci sa na tyle zle zarysowane, ze
kompletnie nie zasluguja na empatie widza.
Średni to film.
Z dramatami rodzinnymi jest jak kolorem czerownym, To ze flaga komunistów jest czerwona nie znaczy ze wszystko co czerwone jest komunistyczne. To ze film opowiada o konfiguracjach rodzinnych nie znaczy ze czerpie z telenoweli.
Nie to, że film opowiada historię rodziną stanowi o jego "telenowelności". Liczy się sposób w jaki historia ta jest opowiedziana oraz sposób jej zagrania.
pełna zgoda - ale dodałbym że nie tylko historia jest z telenoweli ale i sam sposób reżyserowania i budowania postaci (kuriozalna krytyczka literatury, przegięty reżyser teatralny itp)
czarno-biała konwencja tylko tuszuje ten operowy plastik
Moim ulubionym filmem ever jest (chyba) czas apokalipsy i teraz widze że w nim tez sa takie operowe zagrania - ale w historii wojennej czy mafijnej to się jakoś dobrze miksuje. Tutaj żenada do kwadratu. raczej odradzam.