Nie ukrywam, że obejrzałem głównie dla Brown Findlay i dlatego, że lubię "gotyckie horrory" ale to się niestety nie broni. Pomijając wszystkie klisze charakterystyczne dla tego "podgatunku" no tu nic nie gra. Zero klimatu - film miałem wrażenie zrobiony "na odp***ol". Jak widać w takiej stylistyce typu "nawiedzony wiktoriański dom, matka zatrwożona o dziecko, satanistyczny spisek" itp. nie wystarczy tego użyć - trzeba umieć to zrobić. Tu zabrakło umiejętności.
PS: żeby nie było znęcania się - kilka ciekawych "jumpscare-ów"