Liczylem na dobra sensacje. Zaczyna sie naprawde niezla strzelanina, ale pozniej calosc przeradza sie w zenujaca wulgarna komedie. Naprawde nie rozumiem jak Tajlandczycy moga miec tak skrzywione poczucie humoru. Mialem ochote wylaczyc w polowie, ale powstrzymalem sie bo przeciez ten film sciagnalem dla Tony'ego Jaa. Pojawia sie pod koniec w epizodzie na dwie minuty - eh.
Natomiast jakby ktos jeszcze nie wiedzial kto to Tony Jaa niech looknie:
http://www.youtube.com/watch?v=qE7WijeShQM
Czegos takiego nie bylo nigdy wczesniej w historii filmow martial arts!
Zreszta w "Tom Yum Goong" (w Polsce wydanym jako "Protector") sa co najmniej trzy walki powodujace opad szczeny! :)
A o "Bodyquard" chce jak najszybciej zapomniec i na sequel na pewno juz sie nie skusze.