Dwóch szukających wrażeń typków porywa dziewczynę i trzyma ją w zamknięciu, aby ta spełniała ich erotyczne zachcianki...
Klasyk kina eksploatacji, jak na dzisiejsze standardy raczej grzeczny. Zresztą nie tylko na dzisiejsze, zwłaszcza gdy zwrócić uwagę, że stojący za tym projektem David Friedman już w następnej dekadzie wyprodukował takie tytuły jak "Ilsa - She Wolf of SS" czy "Adult version of Jekyll & Hyde". Oczywiście, w latach 60-ych sprawa miała się zupełnie inaczej. I tak, otrzymujemy tutaj takie "bezecne" atrakcje jak: spora dawka golizny, scena palenia trawki i odrobina przemocy zostawiona na finał. Niski budżet widać już na pierwszy rzut oka, akcja wlecze się w tempie wręcz ślimaczym (film otwiera kilkunastominutowa sekwencja wyprawy na plażę, w której... nie dzieje się kompletnie nic istotnego), aktorstwo delikatnie mówiąc amatorskie. Tyle, że w zasadzie wszystkie te, nietrudne do przewidzenia w przypadku takiej produkcji, mankamenty, tak naprawdę specjalnie nie przeszkadzają. Jest klimat, jazzowy podkład muzyczny i hollywoodzkie lokacje, w których historia została osadzona (zresztą też niewątpliwie z powodów oszczędnościowych). Dzięki temu "Defilers" przełknąć daje się łatwo, a nawet z pewną satysfakcją, pod warunkiem oczywiście, że ktoś lubuje się w takich grindhouse'owych starociach.