Pokazywany na festiwalu w Berlinie "The Fluffer" sprawia wrażenie poważnej wersji "Orgazmo" i gejowskiej wersji "Boogie Nights". Jednak jako film o świecie "rozrywki dla dorosłych" i korupcyjnej sile porno-biznesu "The Fluffer" jest mało odkrywczy. Oto mamy jednego przystojniaka, stuprocentowego narcyza, który jest gwiazdą filmów dla gejów, po czym powoli gwiazdą tą być przestaje, a coraz bardziej staje się narkomanem. Mamy też młodego chłopaczka, który trochę naiwnie wkracza w ten świat, by (jeśli nie będzie uważał) stać się jego kolejną ofiarą. Nic nowego.
Jednak ten film jest nawet całkiem udanym obrazem duchowego wampiryzmu. Johnny Rebel. Gwiazda porno, tzw. "gay for pay" czyli hetero grający w filmach porno dla gejów to egocentryk i narcyz. Pragnie być ważny, pragnie być podziwiany i pragnie być pożądany. Istnieje tylko poprzez wysysaną z innych miłość i podziw. Mikey (czyli Johnny poza ekranem) to osoba słaba, bojąca się niewidzialności. Dlatego też bez umiaru wysysa wszelkie uczucie ze swojej dziewczyny, wierząc, że ta będzie go kochać na zawsze. Jednocześnie, kiedy spotyka zafascynowanego nim młodego, naiwnego Seana, bez namysłu roztacza nad nim swój urok, chwyta go w sieć swojego uroku i pławi się w jego zachwycie. Bez chwili zastanowienia poniża wszystkich wokół, bowiem tylko kopiąc tych, którzy go kochają, może się przekonać, czy rzeczywiście go kochają, czy wrócą mimo takiego traktowania. Kiedy widzowie przestają się nim zachwycać, kiedy jego dziewczyna odkrywa, że może żyć bez niego, świat Mikey'a/Johnny'ego zaczyna się rozpadać. Dramatycznie będzie próbował się trzymać ostatniego źródła istnienia – Seana. Jednak dla tego chłopka Mikey w ostatecznym rozrachunku stanie się tylko narzędziem do rozliczenia z przeszłością.
"The Fluffer" jest filmem momentami dość naiwnym. Można go traktować raczej jako etnograficzną ciekawostkę (dzięki pojawieniu się w epizodach prawdziwych gwiazd porno). Nie jest to kino rewelacyjne, jednak można obejrzeć bez większej irytacji, że marnuje się czas.