Podobieństw do Predatora jest tutaj cała masa:
- wygląd stworów bardzo podobny do Predatora
- poruszanie się stworów identyczne jak w Predatorze
- dźwięki wydawane przez stwory takie same jak w Predatorze
- wystarczy natrzeć się czymś jak w Predatorze (błoto) i już stwór (jakiś śluz) cię nie widzi
- rzecz się dzieje w dżungli
- do końca filmu przeżywa tylko główny bohater
A ponadto dostajemy:
a) żałosne popłuczyny po Predatorze
b) nie żywy gość, który rusza krtanią
c) kolejny raz samotnych, amerykańskich nastolatków zmagających się z trudami życia codziennego
d) nudny i nietrzymający w napięciu film
e) cytat z plakatu: "w najlepszych tradycjach filmów The Descent oraz Predator"
f) po raz 5.785.324 dokładnie tą samą linie fabularną: ktoś trafia gdzieś z grupką przyjaciół, oczywiście między nimi są spięcia, coś zaczyna ich zabijać, przeżywa tylko jeden z nich. Flaki z olejem. Przepalonym. Po frytkach.
Zdecydowanie nie polecam tego filmu. Lepiej zająć się szydełkowaniem bądź bierkami ekstremalnymi.
Moja ocena: 2.5 / 10.