Fani "The Wire" mogą być zainteresowani wnikliwym i bogatym dziełem Steve'a Jamesa, który wcześniej tak pięknie pokazał nadzieje i beznadzieję społecznego getta w "Hoop Dreams". Podobnie jak "Wire", "Interrupters" opierają się na dziennikarskiej ekspertyzie, tutaj dotyczącej Chicago. Inne miasto, sytuacja podobna. Derrion Albert nawet wygląda jak Wallace. "Przerywacze", byli więźniowie, chcą przerwać błędne koło przemocy, do którego wpada każde urodzone na dzielni dziecko. Mówią, działają. Nie jest łatwo i być może największą wartością filmu jest sam fakt tego, że mimo mizernych szans zmiany systemu, ciągle się starają - a James chodzi za nimi i kręci. To dość specyficznie amerykańska sytuacja, ale wyburzanie ignoranckich uprzedzeń wobec niższych klas to intelektualna lekcja, która i większości Polaków mogła by pomóc patrzeć na świat wokół siebie.