Film bez wątpienia ma klimat. Ktoś by powiedział, że jest przewleczony, ale w te nudy tworzyły jak dla mnie całość i ciekawiły. Rozczarowało mnie zakończenie filmu. Odniosłem wrażenie, że reżyser sam nie do końca miał pomysł na zakończenie tej historii. Nie bardzo rozumiem czym w ogóle były / skąd się wzięły złe moce spod ziemi i podwodny świat. Rozumiem że przodkowie zgrzeszyli i zapoczątkowali klątwę że ze związków kazirodczych rodziły się bliźniaki. W pewnym momencie zinterpretowałem to tak, gdy ta wyliczanka mówiła o nieśmiertelności, że oni umierają i odradzają się na nowo. I dlatego nie mogą się od tego uwolnić ani tego przerwać. Pod wodą też żyły same klony Rachel. Czy te potwory to było ich swoiste drugie "ja"? A może to alegoria ich wyrzutów sumienia? Te szepty i głosy im mówiące tak by to sugerowały.