2 tylko i wyłącznie dlatego, że pomimo ogólnego dna, jaki ten film osiągnął, jakoś dobrnęłam do końca. Początek filmu zapowiadał coś nawet niezłego, takie tanie kino klasy B lub C, które można obejrzeć jednym okiem i zapomnieć drugiego dnia. Tymczasem im więcej upływało czasu, tym bardziej zastanawiałam się po co stworzono ten film i jaką on ma w sobie logikę. Facet postanawia po śmierci żony wyjechać do domku na jakimś zadupiu i uporać się z traumą, okey, ludzie tak robią. Ale pierwsze światełko powinno mu się zapalić w momencie, gdy agent nieruchomości daje mu kluczyki i ucieka tak szybko jakby go stado rozwścieczonych odyńców goniło. Mnie by zastanowiło dlaczego nie chce mi pokazać domu i dlaczego poprzedni właściciele ot tak wszystko tam zostawili. No ale dobra, pomijając już to, ciekawiło mnie dalej dlaczego nie uciekł z tego domu, gdy zaczynały dziać się dziwne rzeczy. Co go niby tam trzymało zanim oczywiście wtrącono niby ducha jego żony? Dlaczego nie szukał zawczasu informacji o tym domu? (Swoją drogą w tej Ameryce to lepiej sprawdzać każdy wynajmowany dom, mieszkanie, apartament czy nikt tam nie zginął i nie ma tam duchów) Do tego fatalne efekty specjalne, szczególnie uwidocznione w swej miernocie w ostatnich minutach filmu i duch lub duchy?- Czarna Pelerynka fruwająca i przemykająca po domu była co najmniej komiczna i absolutnie nie straszna. W sumie do końca nie było wiadomo o co chodzi, okey, wyjaśniono historię jednego ducha, ale dlaczego np. w jednej scenie było ich więcej? O co chodziło z drzewem? Generalnie film był bardzo chaotyczny, miał niebotycznie wiele dziur w scenariuszu, zachowania bohaterów co najmniej głupie np. gdy Jenna przyjeżdża, nie widzi auta Noaha przed domem, ale i tak wchodzi do środka szukając go. Aktorstwo swoją drogą też bardzo mierne, ale na to akurat można przymknąć oko w filmach z niższej półki. Tak czy siak zdecydowanie odradzam, strata czasu, nerwów i prądu.