osiągający niemal rozmiary Melville'owskiego Moby Dicka. No i otoczony technologią o prawie pół wieku bardziej zaawansowaną.
Niestety, treściowo rzecz jest uboższa od "Szczęk". Bo przecież tamten film tak naprawdę nie był o drapieżnym zwierzęciu; on był o ludziach. Postaci szeryfa, młodego oceanografa oraz starego wilka morskiego były żywe i pełnokrwiste. Tutaj postaci są nieciekawe, bo wpisujące się w schematy. A ich indywidualne historie były już po wielokroć ograne. Dominują schematy rodem z tak zwanych filmów katastroficznych lat 70.
Sposób unieszkodliwienia krwiożerczego zwierza też mało oryginalny.

PS Aktorka lat 45 (w chwili premiery) gra matkę dziewczynki lat 10 (to jeszcze ujdzie) oraz córkę aktora 58-letniego. Cóż, prawda czasu, prawda ekranu.