O tym samym pomyślałem. Wysłanie oddziału żołnierzy miało pewien sens, wysłanie pary ludzi (?), nieco mniejszy, ale jeszcze też, jednak główny bohater wysłany samemu? Po co. I w sumie przyszło mi do głowy tylko to, że chodzi wyłącznie o to, by sprawdzić w praktyce czy on tam faktycznie przeżyje i szukać kolejnych ochotników do wysłania po przejściu genetycznej "kuracji". W pewnym momencie filmu jest mowa nawet o powrocie kandydatów za ileś lat, ale nie wiem, czy źle tego nie zrozumiałem.

Tyle ze zycie na naszej planecie w tym filmie mialo sie skonczyc za jakies 15 lat. Ile trwa lot na ksiezyc Saturna? W tym czasie nawet nie zdazyliby zrobic poprawek i prob na innych ludziach zeby wyslac kolejnych na ten ksiezyc dla kolonizacji... a jego powrot tutaj? Przeciez zycia juz by di tego czasu nie było .Jednej osoby nie oplacalo sie wysylac w kosmos. Co to mialo za sens w ogole? Za te pieniadze i krotki czas jaki pozostal mogli zrobic cos wiecej dla ratowania naszej planety.

Nie po to tworzy się nowego człowieka, żeby potem wracał on na zdewastowaną i przeludnioną Ziemię (poza celami turystycznymi).
Sondy kosmiczne też są nieopłacalne, a jednak się je co jakiś czas wysyła.
A niby co da się zrobić "więcej" na przeludnionej Ziemi? Przymusowe ograniczenia liczby potomstwa, czy okresowe mordowanie ludności? Choć niewątpliwie byłoby to tańsze rozwiązanie...

Dokładnie o to chodziło (test w warunkach naturalnych).
Projekt był kontynuowany, więc wysłano by tam więcej ludzi (być może nawet jego rodzinę).

Dwie osoby to dość ryzykowny materiał na zaludnienie planety.
http://www.biotechnolog.pl/zwiazki-w-bliskim-pokrewienstwie-i-ich-skutki