Poetycka, przygnębiająca ballada o ponurym pozbawionym wyższych wartości świecie, zdeterminowana koncepcjami spadkobierców F. Nietzschego.
Już w połowie XXw. wykształciła się grupka zimnych drani pokroju Sartre’a czy Camusa pakujących ludziom do głów pseudointelektualną papkę.
Film może być rajem dla pesymistów-czarnowidzów, którzy przez cały seans będą w zadumie przyglądać się paskudnej rzeczywistości, a po nim zjedzą spokojnie kolację, pobawią się z psem i myśląc „właściwie, co mnie to wszystko obchodzi?” pójdą spać. Jeśli z kolacją i psem zrobią odwrotnie, czyniąc ze swoich działań filozofię, to i tak dla świata pozostaną wiara, nadzieja i miłość.