Tej film jest zdecydowanie gorszy od "Listów do M.". Po co w ogóle ten wątek z aktorami grającymi sceny erotyczne? Jak dla mnie bez sensu. Nie rozumiem zachwytów nad tym filmem.
Wcale nie bezużyteczny. Bardzo uroczy. Pokazuje w typowo brytyjski sposób (och, to brytyjskie poczucie humoru - cudo!), że miłość to nie to samo, co seks. :P
"Listów do M" nie widziałem, ale wątpię, by jakiś polski wytwór mógł być lepszy od filmu Curtisa. :P
genialne, naprawdę... Miłość to nie to samo co seks!ja tam przekazu nie widziałem, to miało być śmieszne: oni tacy nieśmiali i grają w filmie erotycznym, śmieszne przez ułamek sekundy, później nudne a poza tym proste jak drut
To nie miało być "genialne" tylko urocze i zabawne.
Cóż, nie załapałeś przekazu - trudno. Dobre filmy nie są dla każdego. :P
no własnie to nie było urocze i zabawne, wiem, że miało takie być i czuć to tak mocno, że aż mdli...film składa się z kilku wątków, jeśli każdy napisała inna osoba to ten został napisany przez jakiegoś początkującego w branży gimnazjalistę. który chciał zabłyszczeć (tak to widzę), zupełnie nie pasuje do reszty , obniża poziom filmu, który to nadal mi się bardzo podobał,
przecież oni nie grają w filmie erotycznym, tylko pracują przy przygotowaniach... Dlatego m.in. przez większość pracy są ubrani.
Film cudowny, ciepły, przyjemny, zawsze bawi.
masz rację, film jest cudowny, ciepły i przyjemny, bawi...ale w tych kategoriach lepsze są jednak listy do m. , przesadziłem z tym "zdecydowanie gorszy", a wątek erotyczny pozostawił niesmak dużo większy niż przeklinanie Karolaka w listach, które to tez miało być takie zabawne...
polecam obydwa filmy w jeden wieczór świąteczny: jako pierwszy to własnie miłość, jako drugi listy do m. (i wtedy każdy oceni, który lepszy i czy ten pierwszy jest naprawdę pierwowzorem drugiego) Davus, Ty obejrzyj, bo się produkujesz, a listów nie oglądałeś;p
a mnie Listy do M. nie zachwyciły :)) Najbardziej Kasia Bujakiewicz (choć pamiętam, że nie miała głównego wątku - chyba) i Agnieszka Wagner. Reszty prawie w ogóle nie pamiętam...
Na pewno nie gorszy. Myślę, że można je w pewien sposób porównać. Mi tylko jeden wątek (wymieniony już zresztą wyżej) się nie podobał, ale ogólnie film bardzo przyjemny :)
Przyjemna atmosferka świąteczna, choinka, świetna muzyka na początku..bach..aż tu nagle scena, gdzie gość już nie powiem co robi z dziewczyną nie mówiąc już za co ją łapie :D
Po prostu nie pasuje mi do tego filmu. Bez tego wątku byłoby świetnie :) Może ma on jakieś przesłanie (chociażby minimalne), ale mogli go zostawić w spokoju.
No tak, zgadzam się. Jak to zobaczyłem miałem ochotę wyłączyć film - mam po uszy polskich komedii ostatnich lat - wulgarne i obleśne.
dlaczego "nie powiem co robi z dziewczyną nie mówiąc już za co ją łapie"? strach wymówić "słowo na s"?
Serio nie rozumiem waszego problemu z "wątkiem filmów porno". Dla mnie był bardzo zabawny i zrobiony ze smakiem. Porównując do "Listów do M", gdzie facet przebrany za św. Mikołaja w obrzydliwy sposób posuwa czyjąś żonę?
nie ma co porównywać, obie sceny są nie potrzebne...wątek erotyczny w "to własnie miłość" nie pasował do reszty,takie są niektórych odczucia, w listach była scena, to fakt, nawet jej nie pamiętałem, natomiast w T.W.M. był to oddzielna historia, która była oderwana od filmu o świętach już nie mówiąc...poza tym bliżej świąt były zdecydowanie listy, kolacje wigilijne, choinki, prezenty, mikołaje, a teraz przypomnijcie sobie T.W.M. jakie tam były historie i ile miały ze świętami wspólnego...
z resztą hoj mnie to obchodzi, nie mogę wykasować tego forum z obserwowanych i dlatego się udzielam
Ten film to nie tylko film o Swietach, sa one tylko tlem do pokazania glebszego tematu, czyli realcji miedzyludzkich . Sa to historie opowiadajace o milosci na roznych plaszczyznach i etapach zycia. Sam tytul nawet wskazuje na to - Love Actually. Tak wiec w tym temacie scena z dwojgiem ludzi, ktorzy poznaja sie w specyficznej pracy, nie jest w zaden sposob oderwana od filmu czy bulwersujaca. Pokazuje, ze osoby pracujace w takiej formie (ludzie, oni tam tak naprawde nic wielkiego nie robili!) tez potrzebuja bliskosci drugiej osoby. Bylo to urocze i zabawne, zwlaszcza ze obydwoje byli na zaboj niesmiali. Mam wrazenie, ze Polacy sa zbyt pruderyjni, zeby zobaczyc w tym glebie przekazu. Jak film o swietach, to wszedzie maja byc pierniki, choinki i mikolaje wszedzie, a ja powtarzam, ze Swieta sa tylko tlem, a film tak naprawde opowiada o milosci.
relacje międzyludzkie to każdy film pokazuje, jeśli weźmiemy pod uwagę tytuł to masz rację, każdy wątek pasuje, ale to niby jest film na święta, a mało tych świąt w filmie, nakręcę film, wszystko będzie działo się w domu, ale będzie akurat wojna i domownicy będą słuchali relacji w radiu, czy będzie to film wojenny??? z reszta nie ma o co się wykłócać, bo komus może to nie pasować, kogoś śmieszyć lub nie(ja nie byłem zgorszony tą sceną, ale wydawała mi się słaaaaaba i nie pasowała do klimatu świątecznego, no bo sorry, ale to jest komedia romantyczna na święta? a jesli tak to scena ma mi prawo nie pasować do konwencji filmu...a jesli nie świąteczna to po hoj ta piosenka świąteczna...więc ma mi prawo nie pasować tak? pomieszanie z poplątaniem, miało być jak najwięcej atrakcji, w hoj wątków miłosnych, komedia, angielski humor, sama smietanka brytyjskich aktorów, USA, prezydent USA, nowoczesnna i kontrowersyjna miłość i jeszcze na święta...to ja mówię, że w pewnym momencie przedobrzyli...a przesłanie, że oni tez potrzebują bliskości jest proste jak drut, tak oczywiste i banalne, ta gra na najniższych instynktach mnie nie rozbawiła, nigdy mnie nie bawi....
Nie jestem osoba specjalnie pruderyjna,ale scena ,,obciagania,, w komedii romantycznej jest zdecydowanie nie na miejscu(pomijajac inne,m. in. scena seksu w pozycji na jezdzca-w ktorej de facto widac penisa- i inne tego typu...).Nie bulwersowlaby mnie ona w filmie erotycznym,bo po to sa tego rodzaju filmy.Jezeli bede chcial taka scene ogladac,to wlacze sobie np m Emmanuelle,ale naprawde nie rozumiem sensu umiejscawiania takich scen w filmie,ktory z powodzeniem moglby byc kinem familijnym.Moglby,bo,niestety sceny krecenia filmu porno psuja caly film i to wykluczaja...Jezeli uwazasz,ze oni nic takiego tam nie robili,to ja nie mam wiecej pytan...
I ręce mi opadły :D Love actually nie jest filmem familijnym. Na litosć boską, czy każdy film krążący dookoła świąt, musi być familijny? Familijny jest Kevin sam w domu. A dorośli chcieliby obejrzeć jakiś film o świętach, który będzie lekki, bezpruderyjny i pozbawiony patosu. A takie właśnie L.A jest.
A i jeszcze pozwole sobie na polemikę z następującym fragmentem: SimonSays86 : "poza tym bliżej świąt były zdecydowanie listy, kolacje wigilijne, choinki, prezenty, mikołaje, a teraz przypomnijcie sobie T.W.M. jakie tam były historie i ile miały ze świętami wspólnego..." no właśnie, te mikołaje, choinki, prezenty atakują właściwie od połowy listopada, są wszędzie, w pewnym momencie człowiek ma przesyt, mnie już mdli od tych Mikołajów. To jest fajne, w Love Actually, że te święta są w tle, ale choinki i mikołaje nie atakują. Te historie z L.A mają ze świętami dużo wspólnego, obejrzyj jeszcze raz, dokładnie i przemyśl ten film.
Co do pary porno, nie wiem gdzie wy wypatrzyłyście penisa, ja oglądałam tyle razy ten film i nic nie zauważyłam (może skupiłam się na relacji miedzy nimi, a nie podziwianiu genitaliów). Sceny z tą parką są chyba 4, z czego w 2 scenach są ubrani. I jest to swego rodzaju urocze, że para grająca rozbierane sceny, ma problem z umówieniem się na randkę.
Haha, również zastanawiałam się "gdzie ten penis"? :-) Piersi owszem, ale męskich organów tam nie widziałam :-)
??????????? miałam średnią przyjemność oglądania 'Listów do M.' już dwa razy w czasie podróży z miejscowości A do miejscowości B... Może i się może niektórym podobać, ale lepszy od 'Love Actually'??? Kpina.
Trochę mnie rozbawił ten wpis :D Listy do M widziałam, nie jest to zły film. Ale pisać, że jest lepszy od Love actually to zbrodnia ;/ Love actually to film bardzo zgrabnie zrobiony, trochę do śmiechu, trochę do łez. Te smutne historie (jak np Sary i Karla) przeplatają się z tymi wesołymi (jak np historia Colina, czy przeuroczego premiera i Natalie).
Listy do M, to przede wszystkim plenery centrów handlowych i wszechobecny product placement, bohaterowie są na drugim miejscu.
Love actually ma niesamowitą obsadę (Grant, Firth, Emma Thompson, Keira Knightly), naszym Listom do M jednak czegoś brakuje: dobrze grają Malajkat, Stuhr, Adamczyk... ale już Romy Gąsiorowskiej nie da się zdzierżyć, Karolaka tak samo.
Swoja drogą, dziwię się, że kogoś zgorszyła para porno w Love actually, a nie gorszy rzucający k**ami Karolak (niestety, ten pan w każdym filmie gra to samo).
Listy do M są dobre, ale czegoś tu brak... No własnie, chyba tej lekkości, którą ma Love actually.
Akurat ten wątek z aktorami grającymi sceny erotyczne był chyba najlepszym momentem filmu, listy do M nie oglądałem więc nie mogę porównywać ale 226 pozycja w rankingu to nieco za wysoko.
Już nawet pomijając te sceny, film był strasznie nudny. Obejrzałam go dlatego, że leciał w tv podczas Wigilii. Dawno się tak nie wynudziłam. Wcale nie oczekiwałam akcji pędzącej "na łeb, na szyję", ale przynajmniej lepszego przedstawienia historii. Totalnie się zawiodłam i ledwo wytrwałam do końca. Brytyjskie poczucie humoru chyba nie jest dla mnie.
Też nie Nie rozumiem zachwytów nad tym filmem. Listy do M były o wiele ciekawsze ,ale są różne gusty :)
Racja. Listy do M było MILION razy gorsze. "To właśnie miłosc" to zdecydowanie moja ulubiona komedia romantyczna ;3