PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=33047}
7,2 1 701
ocen
7,2 10 1 1701
Tom Horn
powrót do forum filmu Tom Horn

ARCYDZIEŁO

ocenił(a) film na 10

Film jest niezwykły z wielu powodów, pierwszy to wielka i ostania rola S. McQueena, który niemal kilka miesięcy później zmarł, symbol odchodzącego świata oraz śmierć "ostatniego sprawiedliwego" na własnych zasadach.
Drugi powód zmierzenie się dwóch wielkich legend - McQueena z Hornem, i wyrobienia sobie zdania, czy bohater jest winny czy niewinny.
Trzeci powód - antywestern.
Czwarty powód, przywilej "powieszenia się samodzielnie" za pomocą specjalnej konstrukcji uruchamianej własnym ciężarem.
Piąty - urzekający klimat dekadencji Dzikiego Zachodu, krajobraz...

Film z roku 1980 wyreżyserowany przez W. Wiarda z doskonałą rolą S. McQueena, scenariusz oparty na autobiografii i drukach Toma Horna.
Nim zagłębiłam się w film, warto było przeczytać o niezwykłej postaci, która naznaczyła swoje życie misją, służącą ludzkości. Legendarny zwiadowca, łowca głów, tracker, który zasłużył się w schwytaniu słynnego wodza Geronimi.
Nazywał siebie "detektywem giełdowym", chętny do aukcji i wyszukiwania zrabowanego bydła, swoich dobroczyńców i zleceniodawców potrafił zadowolić, ponieważ determinacja i profesjonalizm metod i zasad, znajdowały się na granicy prawa i bezprawia. Ostatni sprawiedliwy i skuteczny, bezkompromisowy.
Wchodzimy w świat Dzikiego Zachodu początek XX wieku, który zaczynał się zmieniać, poczucie wolności i bezkresów, bydła, Indian, saloonów powoli odchodziło i stawało się sentymentalnym, nostalgicznym pragnieniem, posmakiem dawnej świetności i nieograniczonych możliwości.
Komercja, nowatorstwo, technologia i postęp, korupcja, bezduszność urzędników i ludzi rządzących w mieście (całkowite wyparcie poczucia sprawiedliwości, usuwanie niepotrzebnych i niewygodnych ludzi, niemalże samosądy, które pozwalają bezkarnie "dajcie mi człowieka, a dam wam paragraf"), ludzi, którzy zapomnieli, że ktoś ten świat tworzył, ta ziemia należała do Indian, i pojawienie się białego człowieka całkowicie zdegradowało tę "ziemię".
Cieszę się, że to nie był typowy western, można określić jako antywestern.
Minimalizm środków wyrazu, spłowiałe kolory poprzez odcienie zieleni, brązu, brunatności, muzyka w tle dozowana z ciszą, dźwiękami otoczenia, czynności , obcowania z naturą czy oporządzania koni, bydło i odgłosy ruchu, przemieszczania się czy nawoływania, dźwięki i szum wody i oczekiwanie w scenie kulminacyjnej....
Melancholia, pesymizm, zmęczenie poczucie marazmu i bezsilności, bezwład, tragiczny koniec w kontrze do przepięknie sfilmowanych terenów, prerii, bezkresu, górskich szczytów, kurz, bezkres i wolność, wiatr i specyficzny zapach rancza, poczucia wolności, koni, posmak i tradycja, drewniane zabudowy czy retrospekcji przeplatanej z sensoryczno - stymulującą relacją rewolwerowca z nauczycielką, muśnięcia, rozmowy, spojrzenia, fascynacją mężczyzny i kobiety.
Opowieść o ostatnim sprawiedliwym, sprawiedliwym , który miał własny kodeks i zasady, niekoniecznie zawsze właściwe, ale własne.
Poznajemy rewolwerowca w ostatnim okresie życia, kolejna praca, kolejny wynajem, człowiek z bohaterską przeszłością i naznaczony zbrodnią, która zamyka żywot.
Film jest zasługą reżysera, scenarzysty, operatora, dźwiękowca, oprawy muzycznej, montażysty i jednego aktora S. MCqUEENA.
Nie widzę drugiego planu, mam wrażenie, że aktorzy nie grają, nie istnieją, nie bytuja, nie tworzą, kukły pojawiły się, brak kontry z rolami drugoplanowymi, brak charyzmatycznej czy godnej McQueena postaci, uśpieni, zniechęceni, mdli i bez wyrazu. To film jednego aktora, i nawet epizodyczny udział Lindy Evans, która jest bez blichtru i otoczki przyszłej Krystle jest szara, zmarznięta, poorana...i nawet, te niebieskie oczy nie błyszczą i nie przyciągają...

Scena kulminacyjna, scena śmierci, symbolika i dekadencja odchodzącego starego świata, Dzikiego Zachodu, odchodzi tradycja, wolność, prawda, odchodzi 'ostatni sprawiedliwy" rewolwerowiec. Niezwykły człowiek i przywilej "powieszenia się samodzielnie" za pomocą specjalnej konstrukcji uruchamianej własnym ciężarem i wodą. Dumny człowiek do końca, gdy spojrzymy na przybyłe gremium szeryfów , to blady strach pada na wszystkich, tylko nie na Toma Horna.
Majstersztykiem jest oczekiwanie, dźwięk wody, tykanie zegara, ciśnienie, które podnosi się u obecnych, przyśpieszone oddechy, mimika twarzy, spojrzenia, pot, który pojawia się na czole, duszności, obezwładniająca siła i niemoc, ściskanie palców, mokre plecy...zbudowana szubienica, waga, wzrost, zapadnia na wodę, skazany sam uruchamia i otwiera zapadnię, otwierają się wspomnienia, rachunek sumienia...scena jest przeszywająca na wskroś, zapadająca w głowie i pozostająca w niej na zawsze wraz z doskonałą rolą S. McQueena.
To wydarzyło się w 1903 roku.

ocenił(a) film na 8
nemezis1212

Piękna recenzja tak jak i film. Wczoraj obejrzałem po raz kolejny, bo dawkuje go średnio co 2-3 lata. Dodałbym jeszcze, że atutem filmu jest brutalność, tak jak u Peckinpaha, te rozpryskujące się głowy to poezja. Rola McQueena pomnikowa a końcówka wyciska ślozy z oczu, mimo że panuje absolutna cisza i nie leci wzniosła muzyczka.

ocenił(a) film na 10
snake_plissken84

Dziękuję. Cenne uwagi :) Film niezwykły i pozwalający do powrotów.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones