PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=803527}
6,1 2 311
ocen
6,1 10 1 2311
5,6 15
ocen krytyków
Touch Me Not
powrót do forum filmu Touch Me Not

Krytycznie

ocenił(a) film na 4

Popieram obalanie w temacie seksualności wszelkich stereotypów. Ramy kulturowe jakie sobie, a co gorsza innym narzucamy są ogromne i często krzywdzą innych, a nas samych ograniczają.

I choć po tym seansie spodziewałem się lekcji na temat otwartości to jednej kluczowej rzeczy mi zabrakło. Proszę Państwa, seks to jest sztuka miłości.

Tymczasem z ekranu emanuje sama warstwa zwierzęca. Ta najniższa. Instynktowna. To ważne, aby ją uwolnić, wyzwolić z ram. Jasne. Tylko nie można zapomnieć, że jako homo sapiens ponad tą warstwą instynktów mamy potrzebę tworzenia relacji z drugą osobą. Nie da się uzyskać pełnej radości z seksu, koncentrując się tylko na uwolnieniu instynktów. Reżyserka moim zdaniem przekazuje złe wzorce. Położyła źle akcenty.

Tymczasem co widzimy w tym filmie? Trzej partnerzy Laury to osoby zajmujące się świadczeniem usług seksualnych zawodowo. Chwilowe spotkania, być może wyzwalające i pouczające, jednak nie mogą być substytutem pełnej radości z własnej seksualności (nie bez zaangażowania emocjonalnego), ani nawet substytutem własnego poczucia akceptacji. Widzimy sceny "z klubu". Nie oceniam klubu, bywalców. Takie miejsce pozwala poczuć się swobodnie, prawdopodobnie niektórym może być potrzebne. Ale widzimy w nim tylko zwierzęcość. Ten film zafiksował się na uwolnieniu instynktów i moim zdaniem czyni tym szkodę, kalecząc przekaz który wysyła. Bo owszem, uwolnienie spojrzenia na swoją seksualność, na seksualność innych, w ogóle na seksualność - to uwolnienie jest ważne, a taki film potrzebny. Ale tu nie może być kropki. Człowiek potrzebuje wielopoziomowej relacji, której ta fizyczna warstwa jest tylko częścią. I nie zmierzam w tę stronę, że seks tylko po ślubie itd. Absolutnie. Partnerzy się zmieniają, z płciami różnie bywa... Ale niech w tych relacjach będzie choć przez pewien czas autentyczne zaangażowanie. Przygodne epizody może prowadzą do jakiegoś chwilowego poznania siebie, czasem bywają przydatne, ale na dłuższą metę generują w człowieku tylko bałagan.

Dlatego moim zdaniem przekaz tego filmu jest okaleczony. Wedle mej wiedzy to nie jest podejście współczesnej, liberalnej seksuologii. Chciałbym, aby dzieci w domach i szkołach uczyły się daleko posuniętej akceptacji dla wszystkiego co jest związane z seksualnością. Ale nie chciałbym, aby oglądały tak ograniczony film jak ten. Szkoda, bo pod hasłem świeżości i kontrowersji można było wprowadzić bardziej kompleksowy przekaz.

Natomiast plus za temat seksualności osób niepełnosprawnych. Temat tabu, który trzeba w końcu przełamać. Czy jesteśmy jako społeczeństwo na ten temat gotowi? Jak ocenimy pojawiające się w niektórych krajach usługi asystentów seksualnych osób niepełnosprawnych? Zdziczenie? Prostytucję? Usługę zdrowotną?

ocenił(a) film na 9
niedzielnyogladacz

Rozumiem Twoje odczucia. Jest tylko jeden szkopuł - to w ogóle nie jest film o seksie!!! To film o intymności, o dotyku i trudnościach w zaakceptowaniu własnego ciała. I absolutnie nie ma nic wspólnego z seksuologią. To czysta psychologia, a konkretnie jeden z nurtów terapeutycznych zwany body workshop. Oczywiście na takiej terapii nie ma nagości i seksu. Jest praca z ciałem poprzez dotyk właśnie. Nie wiem, czy w napisach końcowych zobaczyłeś ilu było konsultantów - psychoterapeutów. Wiele naszych problemów ze sobą, z relacjami z innymi wynika z niezrozumienia sygnałów płynących z ciała i z jego nieakceptacji. To w ciele gromadzą się w dużej mierze nasze lęki, obawy i traumy. Dlatego film jest niezwykle wartościowy zarówno w wymiarze indywidualnym jak i społecznym. Nie zgadzam się też, że było to mechaniczne przedstawianie bliskości. Związek niepełnosprawnego Christiana z jego partnerką (prawdziwą - to nie na potrzeby filmu) był nacechowany autentycznością, czułością.

ocenił(a) film na 4
Agatonik

Film nie jest o seksie. To śmiała teza. To skąd tyle seksu na ekranie? Ja tam seksu widziałem sporo. Dodam do tego, że nie uważam, aby spotykanie się z osobami "profesjonalnie zajmującymi się seksem" (mam na myśli aż trzy postaci) było terapią akceptacji własnego ciała, całkowicie oderwaną od seksu. Myślę, że naciągasz pod tezę. Ale to może kwestia indywidualnego odbioru. To, że ten film był o seksie jest dla mnie oczywiste.

Cieszę się, że wspomniałaś o Christianie i jego partnerce. Tak, ta scena miała potencjał. Tylko po wyświetleniu na NH była dyskusja z twórcami. I tam powiedzieli, że poznali się krótko przed zdjęciami. To jednak mocno w mojej ocenie dotknęło tej autentyczności. W filmie padają duże słowa, a tymczasem sfilmowano parę niesioną hormonami z wczesnej fazy związku. Tak duże słowa jakie tam powiedziała mogłyby być autentycznie wartościowe dopiero z perspektywy pewnego stażu związku.

Ale trochę jestem skrzywiony tą debatą. Tak, ta scena miała pełen potencjał. Ale to jest kwestia tych akcentów o których mówiłem. Ile trwała ta scena? 3 minuty? Seksu widziałem chyba więcej.

ocenił(a) film na 4
Agatonik

Może bardziej użyłbym określenia "film o seksualności" niż o seksie.

ocenił(a) film na 9
niedzielnyogladacz

O seksualności też. Ale dla mnie tam seksu nie było, a na pewno nie był wiodącym tematem. Też byłam na NH i słuchałam debaty. To, że poznali się krótko przed kręceniem filmu nie oznacza jednak, że pierwszym impulsem były hormony. Może to zaciekawienie drugą osobą, odkrycie jej wnętrza, może dobrze im się ze sobą rozmawiało, poczuli wspólnotę, wzajemne zrozumienie? Nie wiemy tego. Mogło być tak i tak, jak piszesz. Ja to odczułam na swój sposób, Ty na swój. Różnimy się w odbiorze i to jest ok.

ocenił(a) film na 4
Agatonik

Nie dyskutuję z Twoim odbiorem. Ale zastanawiałem się jak to możliwe, że patrząc na ten sam film, dla mnie jest oczywiste, że to jest film o seksualności, a Ty piszesz, że nie ma absolutnie nic wspólnego z seksuologią.

Myślę, że to jest kwestia różnicy pojęć. Dla mnie jest oczywiste, że seksualność to sprawa kompleksowa, że seksualność człowieka jest nierozerwalnie związana ze zdrowiem psychicznym. Że seksuologia jako nauka patrzy na człowieka jako na całość. Nie przez przypadek seksuolodzy to głównei psycholodzy i psychiatrzy. I dla mnie w tym pojęciu seksuologii mieści się i intymność i dotyk i kwestie trudności w akceptacji swojego ciała.

Być może Ty to jakoś wyodrębniasz. Intymność, akceptacja i psyche są dla Ciebie czymś odrębnym od seksualności. Ale chyba niepotrzebnie, polecam spojrzeć na te kwestie w sposób bardziej nierozerwalny.

Nie ma sensu dalej brnąć. Swoją pierwotną wypowiedzią staram się wzbogacić dyskusję jaką zaczął ten film o bardziej całościowe spojrzenie na seksualność. Bo podtrzymuję, że w moim wyobrażeniu powstał film zbyt zafiksowany na cielesności, tej pierwszej warstwie. Wokół której warto przełamywać tabu, ale bez stawiania tu kropki.

ocenił(a) film na 4
Agatonik

Jeszcze dodam, że warsztaty wokół filmu, prowadzone przez reżyserkę, miały tytuł "Witajcie w swoich seksualnych fantazjach". Trudno oderwać film od tej tematyki.

niedzielnyogladacz

Pierwszy raz miałam taki problem z oceną.
Subiektywnie, za wrażenia estetyczne, dałabym między 1 a 2. I nie chodzi o to, że mam wstręt do pokazywania w filmie kalectwa czy brzydoty. Ludzie są piękni poprzez to, co myślą i jak odczuwają, a nie tylko dzięki urodzie. Chodzi o samą formę przedstawienia seksu, według mnie został ujęty od najgorszej strony. Obawiam się, że jeśli ktoś ma problemy z seksualnością i bliskością cielesną, to pewne fragmenty tego filmu mogą jeszcze bardziej zniechęcić.
Obiektywnie - za odwagę i podjęcie trudnego tematu należałoby się minimum siedem gwiazdek. Jednak sposób, w jaki reżyserka podeszła do tematu jest dyskusyjny ( bardzo płytko i powierzchownie ) . Zgadzam się, że zbyt wiele tu dosłowności, a bliskość cielesna została sprowadzona głównie do erotycznych doznań, co jest totalną pomyłką. Także „gra” aktorów nie jest do końca wiarygodna. Gdyby problem ujęto z większą wrażliwością i subtelnością, to mógłby być wielki film.

Beatecka

wstret - dobre okreslenie, o ile film polanskiego byl fatalny, o tyle tu pasowala ta koncepcja, ale...film rownie slaby imo

ocenił(a) film na 7
niedzielnyogladacz

Dla mnie ten film jest o akceptacji własnego ciała. Oczywiście zgodzę się że seks to "sztuka miłości" jak sama to ujęłaś. Ale nie zaczniesz zagłębiać tej sztuki bez akceptacji własnego ciała. I te rozmowy z "zawodowcami" mają sens. Oni do ciała podchodzą instrumentalnie. W bardzo rozbrajający sposób mówią o cielesności. Jasne że wypowiedzi psychologów i naukowy bełkot byłby bardziej na miejscu, ale nie taki w moim odczuciu był cel tego filmu. Ten film to terapia szokowa. Pokazuje cieżko niepełnosprawnego mężczyznę który MA życie seksualne dodatkowo wypowiada się "jestem atrakcyjnym facetem". Pokazuje pięćdziesięcioletniego transwestytę (czy jak to tam nazwać, nie znam się) pokazującego swe mało estetyczne ciało, mówiącego że to jest ok, że mimo niedoskonałości czuje się atrakcyjnie. Teraz wyobraź sobie że ogląda ten film ktoś kto ma problem z akceptacją własnego ciała,problem z akceptacją własnej seksualności. Ktoś zupełnie zwyczajny, ktoś kogo własne kompleksy przytłaczają. Nie uważasz że dla takiej osoby ten film mógłby być bardzo ważny? Uważam że paradoksalnie że ten film jest o "seksie jako sztuce miłości" bo ta sztuka duchowego połączenia w miłosnych uniesieniach dzieje się w głowach ludzi uprawiających seks natomiast w sferze wizualnej to dwójka "pieprzących" się niedoskonałych osób. I to jest coś co najpierw trzeba zaakceptować by iść dalej i móc połączyć się w miłosnych uniesieniach.

niedzielnyogladacz

obalac sie powinno ladnymi a nie antypodami ladnosci, to podstawa, tu poszli w strone potwornej estetyki, mnie nie kupiono

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones