Miałem przyjemność z dość bliska obserwować mały etap realizacji tego filmu.
Zdjęcia o charakterze, powiedzmy : industrialnym, kręcono na terenie Huty Bobrek w Bytomiu. Nie mogę wyjść ze zdumienia, iż nie ma o tym fakcie wzmianki, ani w "ciekawostkach", ani na forum filmu, ani w jego napisach końcowych, ani w ogóle w internecie. Dziwne, ale możecie mi wierzyć - tak było, a ja to widziałem. Wybór miejsca kręcenia zdjęć był doskonały, gdyż wygląd, wyposażenie i stosowane w hucie technologie mogły posłużyć na tło nie tylko do filmu o wydarzeniach sprzed czterdziestu lat ( licząc od daty produkcji w tył), ale i do filmu sięgającego czasów wojny rosyjsko-japońskiej. O ile mnie pamięć nie myli, to nawet specjalnie nie przerywano cyklu produkcyjnego - ot, jakieś tam korekty w planie, za które Wujek Sam zapłacił "prawdziwymi pieniędzmi".
W hucie tej mój kolega odsługiwał wojsko w Straży Przemysłowej, jak to dawniej bywało. Dowiedzieli się na odprawie, że szykuje się gruby numer : Amerykanie film będą kręcić, a w zdjęciach weźmie udział Willem Dafoe, i że sekundować mu będzie "wschodząca gwiazda, jakaś Sarna, Antylopa, czy tak jakoś "...
Zobaczyć na żywo "sierżanta Elliasa", ze znanego już z pirackiego rynku VHS "Plutonu", to było coś, więc kumpel dał mi znać i "wkręcił mnie" na teren huty na czas kręcenia. Dostałem mundur i przechadzałem się z groźną miną tam, gdzie było nam wolno. Miałem trochę szczęścia ( czerwienieją mi uszy w tym momencie ), ale niemal otarłem się o Dafoe'go, który spacerował na boku z jakimś "inspicjentem" i szlifował tekst. Trochę mi wstyd tego ... pensjonarskiego uczucia, którego wówczas doświadczyłem, ale było w tym coś wzniosłego. Byłem świeżo po maturze, w przededniu studiów, od kilku lat prowadziłem już wtedy kabaret, myślałem poważnie o aktorstwie, więc to wszystko sprawiło, że poczułem w obliczy tego Artysty, którego do dziś stawiam na piedestale, durne uniesienie. Życie nie poprowadziło mnie tą drogą, ale sentyment pozostał. Może też fakt, że uprawiałem sporty walki w tamtym okresie sprawił, że czułem jeszcze większa sympatię do aktora odtwarzającego rolę legendarnego boksera? ( Ten kolega dowiedział się od kogoś z polskiej ekipy filmowej kilka dni wcześniej o kim będzie ten film, więc sprawdziłem informacje o tym całym Salomo; i w cholerę mi zaimponowało to, co przeczytałem).
Obserwowałem też z dość daleka, ale wyraźnie, scenę pocałunku głównych bohaterów- tę w trakcie bombardowania. Zaskoczyła mnie niesamowita ilość dubli i jakaś wręcz kosmiczna ilość ująć! Nagrywali tę scenę ze dwie godziny. Wszyscy na wszystkich wrzeszczeli w przerwach między kolejnymi pocałunkami. Aż się zdziwiłem, że na końcu nie dali sobie po mordach...
Ze scen, które nie weszły do filmu zapamiętałem taką, w której grupa więźniów z Salomo w składzie maszerował do pracy w tym zakładzie, który udawała Huta Bobrek, i ... śpiewali! Serio, maszerowali i śpiewali skoczną, szwabską piosenkę z przewrotnym, okrutnym tekstem ( jakoś tak :) " In lager Auschvizt ist wundershön". Makabryczne, ale tak było.
Do filmu nie weszły też żadne ujęcia z bramy głównej Huty Bobrek - nawet nie były tam żadne zdjęcia kręcone - którą jednakowoż scenografowie udekorowali ... faszystowskimi flagami, a pośród wchodzących do pracy hutników kręcili się statyści w mundurach SS i Wermahtu w atrapami karabinów. Mówię szczerze - niektórzy pracownicy mieli miny nieszczególne, a ich pulsu wolałbym nie mierzyć... Zimna krew zachował tylko jeden z pracowników, który z jeszcze bardziej przewrotną emfazą zakrzyknął z pięknym śląskim akcentem : "Chopy, paczcie ino - NASI WRÓCILI!". To był oczywiście żart, który nie mógł rozśmieszyć ani Polaka, ani Amerykanina, ani nawet świadomego Ślązaka ( jak autor tych słów), a jednak towarzyszył mu wybuch wesołości, który wprowadził rozluźnienie do tej ... niecodziennej, niepokojącej scenerii...
Dziękuję. Zaręczam, że jest prawdziwa. Ciężko mi pogodzić się z faktem, że na jej potwierdzenie ( w sferze podstawowych faktów, a nie moich osobistych odczuć ;) ) nie ma w internecie żadnych informacji. Niemniej nie zmyśliłem ani słowa. Pozdrawiam.
O Hucie Bobrek, w kontekście tego filmu, nie ma wzmianki nawet na portalu FilmPolski; a oni zwykle są dosyć dokładni.
MIAŁEM PRZYJEMNOSC GRAC JAKO STATYSTA W TYM FILMIE ZWIEDZIŁEM OSWIECIM TAM GDZIE NIE WPUSZCZAJA WYCIECZEK Z POLSKI
Scena walki bokserskiej na początku filmu o mistrzostwo Bałkanów kręcona była w Hali Wisły na ul. Reymonta w Krakowie. Jako studenci statystowaliśmy wtedy na trybunach. W roku 1988/89 kręcenie tej produkcji w Polsce było wielkim wydarzeniem. Szkoda, że notka w FilmWebie jest taka krótka ....
Jestem skłonny uwierzyć, ale na wiarę nie da się budować bazy. Gdybyś zadał sobie trud i odszukał odpowiednie źródła. Na internecie świat się nie kończy. Może w lokalnej prasie odnotowano fakt kręcenia w tym miejscu dużej hollywoodzkiej produkcji. Wystarczy poszperać w bibliotekach. W Bibliotece Narodowej są archiwalne numery polskiej prasy. Oczywiście odszukanie źródeł może kosztować sporo czasu, ale jeśli Ci się uda, obiecuję zweryfikować kontrybucję korygującą miejsce kręcenia zdjęć poza kolejką.
Dzień dobry.
Zapewne to sprawka kilku moich słów wyjętych z kontekstu, ale mamy tu po prostu małe nieporozumienie. Kiedy pisałem ten post, nie było moją intencją skłonienie zespołu redakcyjnego do uwzględnienia w notce o rzeczonym filmie moich wspomnień (jest im zupełnie dobrze tam, gdzie są - w mojej głowie. Jeśli się nimi podzieliłem, to z powodów raczej nostalgicznych. A może nawet lekko megalomańskich?... Może.
Kilku osobom się spodobały i to wszystko, czego chciałem. Nie widzę więc powodów, bym miał prowadzić w tej sprawie jakieś śledztwo. Nie jestem współtwórcą bazy Filmwebu i nie aspiruję do tej roli. Moja satysfakcja polega na tym, że podzieliłem się jednym z ciekawszych epizodów mojego dość monotonnego życia. To wszystko. Pozdrawiam.
Ps. I. Nie wykluczam jednak, że skoro tylko "potknę się" o jakiś dowód w sprawie, nie zachowam go dla siebie.
Ps. II. Niedawno pochowałem tego mojego Przyjaciela, który jako strażnik przemysłowy w hucie Bobrek umożliwił mi powstanie tych wspomnień. Tym bardziej chętnie ostatnio do nich wracałem. Choć tym razem powrót ten zawierał zupełnie inny gatunek refleksji...
Dzień dobry.
Ja po prostu zareagowałem na zdanie:
"Nie mogę wyjść ze zdumienia, iż nie ma o tym fakcie wzmianki, ani w "ciekawostkach", ani na forum filmu"
Wzmianki brak, gdyż nikt takiej informacji nie dodał. Rozumiem brak zainteresowania tworzeniem bazy. Praktycznie nie tworzy go redakcja tylko użytkownicy, dodając udokumentowane materiały. Weryfikatorzy sprawdzają zgodność danych ze źródłem. Nie nazywałbym tego podejrzanym terminem "śledztwo". Osoba sięgająca do źródeł niekoniecznie powinna być traktowana jako śledczy.
Gdyby w istocie doszło do "potknięcia się" o dowód, nadal deklaruję gotowość zweryfikowania w trybie ekspresowym. Kolejki oczekujących kontrybucji są niekiedy długie.
Pozdrawiam.
Dziękuję za wyjaśnienia. Lepiej teraz rozumiem funcjonowanie filwebu. Choć zawsze było dla mnie jasne, że brak wzmianki o "bytomskim epizodzie" w produkcji filmu na filwebie, jest efektem braku wiarygodnej, oficjalnej wiedzy na ten temat, a nie efektem niekompetencji czy wręcz jakąś dywersją ze strony redakcji. Absolutnie nie. "Zdumienie" to jednak nie "oburzenie". Tak czy siak...może jednak spróbuję jakoś ułatwić sobie "potnięcie o jakieś dowody w sprawie". Irracjonalnie zaxzynam podskórnie czuć, że na szali jakimś cudem leży już moja wiarygodność ;). A tę sobie cenię... Pozdrawiam.
O braku wiarygodności nie ma mowy - nawet mi to nie zaświtało w głowie. Niemniej źródło jest podstawą, co nie powinno dziwić. Bardzo bym się ucieszył gdyby udało nam się poszerzyć informację o tym, w sumie średnim, co jednak nie ma znaczenia, filmie. Zatem życzę powodzenia w poszukiwaniach i pozdrawiam.
Dziękuję.
Wszedłem właśnie w kontakt telefoniczny z red. naczelnym Życia Bytomskiego, lokalnej gazety miejskiej. Pan red. Tomasz Nowak okazał się bardzo życzliwym gościem, a jako że również to wydarzenie pamięta, obiecał pomóc "ściągnąć ze mnie odium mitomana" ;), którego, jak zapewniasz, jeszcze się nie dorobiłem, no ale...
Tak na serio - obiecał trochę poszperać w archiwum gazety i dać mi znać, czego się dokopał.
Co ciekawe (i niepokojące, stwierdzając uczciwie) szybki pobieżny reaserch numerów archiwalnych Ż. B. z pierwszego półrocza '89 niestety nie przyniósł żadnych informacji. Może więc to była jednak jesień' 88?... Dziś już nie pamiętam.
Jednak nie wierzę, że dział kulturalny gazety lokalnej zaniechałby choćby wzmianki o przybyciu do miasta aktora tej sławy, co Dafoe w towarzystwie (podrzędnej, wprawdzie, ale bądź co bądź) holywoodzkiej ekipy filmowej oraz (czołowej) ekipy filmowej polskiej z Panem Baljonem na czele.
Albo chociażby notka o ... "lekkomyśnym [nawet jeśli tylko częściowym] zawieszeniu cyklu produkcyjnego chluby bytomskiej metalurgii - Huty Bobrek dla kilku zaśmierdłych dolarów. I o wywieszeniu tam (o zgrozo!) nazistowskich flag". Zależy od horyzontów myślowych, rodowodu i zawodowych przyzwyczajeń redaktora piszącego notkę. To jednak były czasy przedokrągłostołowe. "Przed" o dosłownie ciut-ciut...
Pozdrawiam.
Witam, ponownie.Wziąłem sobie do serca szukanie okazji do "potknięcia się o dowody" i.. . takową znalazłem.Wprawdzie moje wirtualne wertowanie starych numerów Życia Bytomskiego nie przyniósł spodziewanych rezultatów, ale pewny swoich racji, postanowiłem "zaczerpnąć wiedzy z jej źródła".Zwróciłem się listownie (nie bezpośrednio, ale za pośrednictwem miłych ludzi z ZAPA, konkretnie Pana Daniela Danuna) do Pana Zbigniewa Napiórkowskiego, wybitnego polskiego operatora, który był operatorem kamery na planie rzeczonego filmu. Pan Zbigniew okazał się człowiekiem bardzo rzyczliwym, ciepłym i pełnym zrozumienia. Jego odpowiedź zaś ma moc rozstrzygającego dowodu, jak sądzę. Pozwolę sobie ją zacytować.
https://www.gettyimages.ae/detail/news-photo/willem-dafoe-working-on-location-du ring-filming-of-triumph-news-photo/50530784.
Nie potrafiłem na stronie z tego linku wertować zdjęć. Ale jak wpisze się "Chris Niedenthal The Triumf of the Spirit fotos" w wyszukiwarkę grafik, to wyskakuje kilka innych zdjęć z planu. M/in. to :
https://www.gettyimages.ae/detail/news-photo/willem-dafoe-working-on-location-du ring-filming-of-triumph-news-photo/50530784
Ta "odpowiedź", to tylko "potrząśnięcie ramieniem", by w Twoich powiadomieniach pojawił się nowy element naszego dialogu. Właściwy post jest powyżej. Wiem, że gdybym napisał go w formie odpowiedzi Tobie, nie musiałbym się uciekać do takich metod, ale tego nie zrobiłem i teraz "kombinuję jak koń pod górę" ;)
Potwierdzam wypowiedź kolegi, bo tak się składa, że pracowałem wtedy w Hucie Bobrek i widziałem to wszystko na własne oczy. W jednym się jednak pomyliłeś - to nie brama główna była udekorowana flagami faszystowskimi tylko piętrowy budynek szatni. Wchodząc rano na teren Huty nie mieliśmy pojęcia, że tam się coś kręci, dopiero idąc w kierunku budynku szatni dostaliśmy szoku. Mijaliśmy namalowane strzałki do schronów z napisem LSR i ekipy aktorów, ubranych w mundury, stały tam też samochody ciężarowe i motocykle z bocznym wózkiem. Dla mnie to widok był fascynujący ale wśród pracowników byli wówczas tacy, którzy pamiętali czasy wojny i dla nich to był szok. Powtarzam - pracownicy nie byli uprzedzeni o kręceniu zdjęć. Na terenie huty, rozstawione były przyczepy kempingowe, w których ekipy przebywały podczas kręcenia. Hutnicy ze śmiechem i kpiną patrzyli na nich, chodzących w maskach przeciwpyłowych. Dla nas ówczesne zanieczyszczenie było chlebem powszednim...
Dziękuję koledze za dodatkowe świadectwo, kompetentną korektę i cenne uzupełnienie. Widocznie mamy tu do czynienia ze znaną psychologii tzw "kreatywną pamięcią" :). Tak czy siak - numer był nieziemski.
Ja z kolei miałem okazję spędzić cały dzień na planie w Brzezince. Potem z niego wyleciałem za rozkazem samego Arnolda Kopelsona, a jeszcze potem zamienić kilka zdań z Willemem w windzie jednego z katowickich hoteli. A to co było pomiędzy i potem, to już dłuższa historia. :)
A zatem mamy podobne wspomnienia, choć Twoje, mam wrażenie, wynikają z jakiejś funkcji przy realizacji filmu. Ja byłem tylko... zaciekawionym i dość zdeterminowanym fanem holywoodzkiej machiny filmowej i Willema Defoe. Lecz finalnie...to nie ja jechałem z nim windą gawędząc, szczęściarzu...
Nie miałem tam żadnej funkcji :) Zakradliśmy się na plan, żeby zrobić zdjęcia i sprzedać je potem do prasy. Zanim się zorientowali, było za późno.