Zdjęcia do filmu powstawały w Norymberdze (Niemcy).
Leni Riefenstahl łącznie nakręciła aż ok. 61 godzin materiału (400 km taśmy filmowej), który trzeba było skrócić do niecałych 2 godzin.
Film wzbudził kontrowersje jeszcze przed swoją premierą. Pierwsi zaprotestowali generałowie Wehrmachtu, którzy uważali, że w dziele Riefenstahl za mało wyeksponowano armię. Jedyną sekwencją z jej udziałem była scena przejazdu kawalerii. Hitler zaproponował artystyczny kompromis - film otwierać miało ujęcie z generałami niemieckiej armii. Riefenstahl odmówiła. W zamian za autonomię artystyczną zgodziła się w 1935 roku nakręcić film wyłącznie o Wehrmachcie - Tag der Freiheit: Unsere Wehrmacht.
Profesor Robert Wistrich uznał, że "Triumf woli" ukazuje ideologię nazistowską jako religię. Film otwiera sekwencja jakby z punktu widzenia bóstwa - widz patrzy na świat z góry niczym bóg.
Riefenstahl nawiązała do hasła Hessa - "Partia to Hitler - tak jak Hitler to Niemcy, a Niemcy to Hitler". W filmie zatarto różnicę między partią nazistowską a Niemcami.
Film w ciągu 2 miesięcy od premiery zarobił 815,000 marek i był jednym z trzech najchętniej oglądanych filmów w Niemczech w 1935 roku.
Za swoje wysiłki Riefenstahl została nagrodzona Deutscher Filmpreis, oraz złotym medalem na weneckim Biennale. W 1937 roku film zdobył Grand Prix na paryskiej Wystawie Światowej.
W odpowiedzi na film Riefenstahl Frank Capra nakręcił "Why We Fight".
Po zakończeniu wojny film został wciągnięty na listę filmów pronazistowskich i jego projekcja w Niemczech jest zakazana. Dopuszczalne są jedynie pokazy w celach dydaktycznych.
Riefenstahl broniła swojego dzieła po wojnie podkreślając, że nie pada w nim ani jedno antysemickie hasło.
Pierwszym artystą, który sparodiował "Triumf woli" był Charlie Chaplin. Uczynił to w filmie "Dyktator".
Film był obiektem studiów wielu wybitnych reżyserów m.in. Petera Jacksona, George'a Lucasa i Ridleya Scotta.
Scena z "Króla Lwa", w której hieny maszerują przed Skazą i salutują mu przypomina sceny z "Triumfu woli".