Kumpel dał mi za friko DVD "Trupiego przesmyku" aka "Intermedio" (2005) i mimo że raczej wzbraniam się przed oglądaniem kina grozy z ostatnich lat to tym razem dałem się skusić na seans. Po trochu ze względu na obsadę: Cerina Vincent ("Murder-Set-Pieces", "Cabin Fever"), Edward Furlong ("Terminator 2", "Pet Sematary II") czy Steve Railsback ("Turkey Shoot" aka "Polowanie na indyki"). "Intermedio" jest oczywiście horrorem słabym, przesyconym CGI i bezładną bieganiną po pustynnej jaskini gdzieś w Meksyku. A musicie wiedzieć, że po owej jaskini grasują żądne krwi zjawy. Oczywiście od razu widać, że filmowcy dysponowali skromnym budżetem, a żenujące efekty CGI aż kłują w oczy. Trochę gore, w tym tandetnie wykonana scena przecinania na pół Amber Benson chodzącej o kulach. Cerina Vincent spoko - fajna czerwona podkoszulka z napisem Karl eksponująca jej duży i ponętny biust. Film nie licząc napisów końcowych trwa 77 minut, a więc nader krótko, ale i tak "Intermedio" to raczej strata czasu. Lepiej raz jeszcze obejrzeć "The Descent" aka "Zejście" (2005). 4/10 Co ciekawe, w tej chwili "Intermedio" ma identyczny rating zarówno na IMDb, jak i tutaj: 2.5.