Stylistyka kina gejowskiego jest tu obecna przez cały czas. Jednak "Fresa y chocolate" nie jest wcale romansem. To opowieść o przyjaźni z polityką w tle. Jak można się domyślić Alea nie rezygnuje z kilku obserwacji dotyczących życia na Kubie. Tutaj jego krytyka władzy jest bardzo ostra i tym razem reżyser nie bawi się w metafory. Posługuje się dialogami. Ustami bohaterów mówi wprost co go boli.
Jako opowieść o przyjaźni to całkiem przyjemne kino. Relacja między Diego a Davidem jest od początku niepewna. Gdy panowie zaczynają się rozumieć, emocje rosną. Miło, że reżyser nie zrobił z tego love story, a jednocześnie ukazał geja w bardzo pozytywnym świetle. To nie tyle neutralne, co w pewien sposób świeże dla kina lat 90 które lubiło iść w stronę homocinema pełnego pikantnych scen. Nie odpowiadał mi jedynie wątek Nancy. To był taki wymuszony związek. Chyba tylko to bym zmienił w całości.
Przedostatni film Aleii to kino subtelne, inteligentne, bez aspiracji na arcydzieło. Szkoda że dystrybutorzy jeszcze nie zainteresowali się jego osobą. Może kiedyś... Szukać warto.