PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=11226}

Trzy dni Kondora

Three Days of the Condor
7,5 18 766
ocen
7,5 10 1 18766
6,7 6
ocen krytyków
Trzy dni Kondora
powrót do forum filmu Trzy dni Kondora

Game over

ocenił(a) film na 10

Nadrzędny temat filmów Pollack to gra. Do tego dochodzi polityka i miłość, przy czym zarówno polityka jak i miłość są rodzajami gry.
Rozgrywka Kondora (Redford) z szefostwem CIA (w tle polityka). Główny bohater nie tylko przeżyje, w dodatku uda mu się zdemaskować winnych. Pomoże mu w tym kobieta (Faye Dunaway) – a więc w tle miłość, ale miłość – ta abrewiatura życia, kondensacja jego najważniejszych treści – nie może przetrwać. Tak ukazane życie przegrywa w starciu z potęgą władzy i pieniądza.
W tym filmie grają politycy, a przede wszystkim mroczna postać agenta Joberta kreowana przez Maxa von Sydova. Ta gra jednak przeraża: wielki spisek możnych i chciwych przeciw ludzkości, machlojki CIA, terror oficjalnej władzy, bezwzględna rywalizacja i ta porażająca scena „papierkowej pracy przy stole”, gdy pracownicy CIA głowią się nad tym, jak zlikwidować Kondora, dla nas niewinnego człowieka. Takim widzi świat Sydney Pollack. Przede wszystkim jest to świat stworzony przez człowieka. Świat ludzki, umowny. W kluczowej scenie Jobert nie zabija Kondora, bo zbieg umów jedną wyklucza. Życie i śmierć są mierzone postanowieniami ludzi. Tym postanowieniom na imię: zasady gry. Można ich przestrzegać tylko wtedy, gdy nie przypisuje się żadnej ze storn racji, gdy rozumie się, że żadna ze stron nie broni ideału, gdy się gra.

I jeszcze jedno. Film ze swej natury posługuje się tylko czasem teraźniejszym. Oglądając go, przeżywamy go tak, jakby dział się tu i teraz. Teraźniejszość jest zaś domeną gry. Widz wciągany jest do niej właśnie jako uczestnik przez to magiczne zjawisko kinowe zwane projekcją-identyfikacją. "Trzy dni Kondora" kończą się jednak bardzo zaskakująco. Kondor spotyka się z szychą z CIA. Nie boi się już, że go zlikwidują: o wszystkim opowiedział dziennikarzom Times’a. Mówi: „Wy macie swoje gry, ja mam swoje opowieści”. Właśnie opowieść, relacja po fakcie i towarzyszący jej czas przeszły (a więc czasowy dystans) nadaje sens całej historii. Nadaje sens, ujawniając bezsens, „mówiąc o diabelskości, odnosi się do Boga”. Historia zyskuje morał. Kondor staje w opozycji do władzy właśnie poprzez opowieść, odcina się od teraźniejszości gry swym dystansem narratora, opowiadacza świata, jak sam Pollack.
Nie tyle wyjść poza łajdactwo znaczy być dobrym, co opowiedzieć o łajdactwie, odcinając się od niego.
Pollack ma świadomość, że największą słabością filmu jest uwodzenie teraźniejszością. Zaprzecza on tym samym swej obecności w sferze sensu. By sens (pozafilmowy) zyskać, musi wybić widza z filmowej teraźniejszości, musi mu filmową historię pokazać w czasie przeszłym, w sferze morału i sensu, w sferze opowieści, a nie gry.
Dlatego w ostatniej scenie filmu Kondor jednym gestem przekreśla grę i film, ujmuje go w nawias, nadaje sens i znika w tłumie. Jego opowieść nadała sens życiu innych, jeżeli tylko chcemy, nawet naszemu, a nie po prostu wzbogaciła nas o teraźniejsze przeżycia.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones