uważam, że niesamowicie spłaszczono i okrojono scenariusz żeby całość upchnąć w 1,5 h filmu i nie rozumiem dlaczego na gnioty typu 50 twarzy geja czy o 365 (za długo) poświęca się tyle energii i czasu a na ciekawe historie ledwie naparstek. Z Aureliusa zrobili jakiegoś kloszarda i ledwo coś o nim napomknęli, o fakcie, że z pożaru uszła cało nie ta bliźniaczka już w ogóle nie wspomnę. Nawet nie musnęli szaleństwa Izabel i Charliego oraz ich kazirodczych stosunków no i dom. Angelfield był naprawdę mrocznym miejscem a na scenografię dali chyba grosze i wyszło jak wyszło przeciętnie a szkoda bo mroczny klimat książki zostaje na długo.