bez idealizowania. tak, tak - nie zawsze jest różowo, lekko, łatwo i przyjemnie, bo bycie mamą to ciężka praca i stres. oczywiście, że również najpiękniejsza i najbardziej satysfakcjonująca rola w życiu. do tego ogrom miłości, rozczulenia i uwielbienia dla swojego dziecka/ dzieci. jednak nie da się ukryć, że - przy całej radości i zadowoleniu - jednak jest co robić.
w filmie jest znakomicie pokazane jak dawne marzenia Marlo o życiu (w osobie Tully) zderzają się z rzeczywistością.
jedno co mnie akurat wkurza w tym obrazie to to, że Marlo doznaje olśnienia, że macierzyństwo to nie tylko cud, miód i orzeszki - DOPIERO wtedy, gdy zostaje mamą po raz trzeci... jak dla mnie (jestem mamą dwukrotną) to drugi raz niósł jednak mniej niespodzianek... a doświadczenie - pozwalające przewidzieć niektóre etapy, zdarzenia i sytuacje - było źródłem spokoju i pewności siebie.