Miałem okazje oglądać ten film w czeskiej TV która nawiasem mówiąc jest niesamowita przynajmniej raz w tygodniu zdarzy sie jakiś NIEAMERYKAŃSKI niszowy tytuł aż żal że naszej TVP (tfu!) niestać na takie działania.Tym razem nie miałem najmniejszych problemów ze zrozumieniem dialogów :). Najbardziej podobał mi sie klimat i absurdalny humor dzieła opowiadajacego prostą historie miłości rodzącej sie w cholernie dziwnym miejscu i nieprzyjaznych okolicznościach. Dobra brzmi to niezbyt zachęcająco ale specjalistą od recenzji to ja nie jestem więc ocencie sami, jeśli podobały wam się "Delikatesy" to "Tuvalu" pewnie też was zauroczy. W końcu niecodziennie ma sie szanse zobaczenia bułgarsko-niemieckiej niemej produkcji filmowej. Saluto !
Być może jest to nadinterpretacja, jednak to "cholernie dziwne miejsce" wśród popękanych, rozsypujących się murów i brudu, do którego kontrolerzy zajeżdżają samochodem marki "Wołga", to centralne miejsce basenu, z będącą powodem chluby, błyszczącą maszyną, na której widać okazały napis "Imperial", kojarzył mi się z naszym wielkim sąsiadem.
Słów w filmie pada niewiele, a te które padły też były po rosyjsku.
A może ktoś wie, jaki jest tytuł i wykonawca utworu, który leci w trakcie napisów końcowych. Shazam identyfikuje mi go jako temat z "Zabić drozda" ale to nie to.
Bardzo ciekawy film. Wprawdzie mało z niego rozumiem, ale wciąga.
Niestety tematu nie pamiętam, a filmu już nie mam więc nie mogę nawet spróbować zidentifikować tej muzyki.