Wspaniałe jest to, że film mimo swej bezprecedensowej amoralności uwypukla elementy o wiele cenniejsze i piękniejsze, a ta amoralność pomimo początkowego "niesmaku" ostatecznie schodzi na drugi plan. Piękny obraz skandynawskiej obyczajowości. Polecam wszystkim miłośnikom kina powyżej 18 roku życia. Moja ocena to: 5 (w skali szkolnej: 1-6)
Amoralny ?! Co przez to rozumiesz? Bo przecież konkluzja filmu jest jedna : nieważne są różnice światopoglądowe, społeczne, polityczne bo w wymiarze jednostkowym najważniejsze to dostrzegać w drugim człowieku dobro, jego pozytywne strony. Bo nasza ludzka, otwarta na drugiego człowieka natura jest nadrzędna względem podziałów społecznych, obyczajowych, czy jakichkolwiek odgórnych restrykcji.
Spacer po mieszkaniu bez majtek przy rodzinie... Tylko takie rzeczy m.in. mam na myśli. Normalnie film mógłby być zjechany za bezsensowne pokazywanie takich scen. Napisałem amoralny, bo w naszym środowisku tak zostałoby to ujęte. Ale w tym filmie to właśnie dobrze, bo dalszy ciąg filmu dowodzi, że ten rodzaj obyczajowości nie ma większego znaczenia, bo to inne wartości są kluczowe, jak doskonale ująłeś to w swoich słowach. Domyślam się, że również wysoko oceniasz ten film...?
Największą wadą tego filmu jest to, że jest skrajnie moralizatorski, w ujęciu moralności mieszczańskiej, przeciwko której obraca się portretowana, jeśli mogę to tak nazwać, Nowa Lewica. To jest film o tym, że parówki w bułce rozmontowały komunę, a ckliwe i sielankowe zakończenie miało przypudrować mocno rozmazaną istotę pobytu we wspólnocie bohaterów. Tylko nierozumiejący sensu postulatów tych, którzy wybierają alternatywny styl życia, mogą twierdzić, że koniec końców miłość i szacunek do drugiego człowieka jest świat w stanie zbawić, gdy najistotniejsze są środki produkcji (marksowska baza), które kształtują świadomość. W filmie konsekwentnie przemilczano kwestie materialne komuny, choćby nie padło pytanie, skąd pieniądze na utrzymanie ładnego przecież domu. Przyjęta przez autora optyka jest optyką neoliberalną i sprowadza dylematy głównych bohaterów co najwyżej do liberalizmu w sferze obyczajowej, ponieważ gdyby reżyser zaczął pytać o pieniądze, toby się pogrzebał. Jego komuniści, jak zwykle w takich filmach, zostali przedstawieni trochę folklorystycznie, i ze sporym dystansem (nie mówiąc o tym, że trudno było któregoś z nich w ogóle polubić), bo nawet najlepszy z nich wszystkich urządził na koniec piekło kobiecie. Wnioski są moralizujące: o sukcesie rodziny, prymacie miłości i zwycięstwie normalności spod znaku zabawy w wojnę, klocków lego i jedzenia mięsa. Zawiodłem się.
ja bym nie powiedziała, ze jest nie moralizatorski, bo pewne kwestie jak choćby przekonanie sie do homoseksualizmu po "spróbowaniu" idą raczej w drugą strone. Ale też często wydawało mi sie, że reżyser naśmiewa sie z takich buntów. chcą żebyśmy goliły pachy?! to my zapuszczamy tam włosy! wszyscy oglądają tv?! to my go nie będziemy oglądać!
jakby wszyscy byli wegetarianinami to my zaczniemy jeść kilogramami mięso.. a to tylko mięso
Po pierwsze : jest różnica miedzy slowem amoralny, a niemoralny (chociaz oba te slowa sa naduzyciem w przypadku kogos kto chodzi bez bielizny). Po drugie nie zgodze sie ze film jest moralizatorski. Wlasnie ze udaje sie rezyserowi balansowac miedzy konsumpcjonizmem a komunizmem, dzieki czemu film jest przekonywujacy i madry. Konkluzja filmu to: mozna zyc we wspolczesnym swiecie i korzystac z jego dobrodziejstw, ale nalezy byc przy tym swiadomym narzuconych norm i konstruktow.