Ten film to jakaś kpina. Nie mogę zrozumieć jak możecie go wychwalać. Ok, przyznaję -
pierwsza część (dzieciństwo, przyjaźń z księdzem, poprawczak, problemy chłopców) była
ciekawa i tu mógłbym dać 8/10 ale to co widzimy później to porażka.
Ktoś napisał w komentarzach "idealnie rozprowadzona akcja" - jaka akcja? przecież tam
nic się nie dzieje. Film zaczyna być nużący aż nie chce się oglądać. Szczytem beznadziei
jest scena kiedy ksiądz zostaje powołany na świadka, wchodzi i mówi że był z kolesiami
na meczu (oskarżeni są zdziwieni tym faktem) po czym wszyscy mają już pewność że są
niewinni.
Dodam do tego jeszcze żałosną scenę gdy jeden z bohaterów postanawia powiedzieć
księdzu co działo się w poprawczaku i zaczyna szczegółowo opowiadać jak nie wiedział
co znaczy zrobić laskę i jak to nie mógł oddychać z penisem w środku. Nie wiem czy
reżyser chciał przez to wzbudzić większe emocje, współczucie ale ja się po prostu
roześmiałem bo scena była komiczna.
Żaden z aktorów grających "starszych" chłopców nie zagrał swej roli przekonująco i
ciekawie
Brad Pitt wyglądający jak chłopczyk który bez emocji wypowiada swoje kwestie.. porażka
Moim zdaniem jedynie ciekawie wypadł w filmie De Niro (na początku filmu jako
"opiekun" chłopców) i Bacon jako ich oprawca.]

Ps. Przypomniała mi się kolejna śmieszna scena - Ferguson zostaje wezwany na
świadka i jak gdyby nigdy nic zaraz przyznaje się do bicia i molestowania chłopców.
Litości