Cały film uważam za bardzo dobry, ale szczególnie duże wrażenie zrobiło na mnie ostatnie kilka(naście?) minut końcowych.
Zaczyna się to w momencie ruszenia samochodem. Mimo, że podejrzewam, że nie uda mu się uciec, to nie spodziewałem się w tej scenie potrącenia kucharki. W większości filmów gdy główny bohater lituje się nad swoimi prześladowcami, to jest to bardzo niespójne. Tutaj motyw matki, która zginęła wykrwawiając się po tym jak została potrącona plus resztki nadziei na uratowanie murzynki, daje nam naprawdę sensowny motyw.
Moment samobójstwa ogrodnika najbardziej dobitnie pokazywał poziom cierpienia hostów/niewolników/surogatów (nie mam na to dobrego słowa). Ostania minuta, w której przyjeżdża policja gdy Chris dusi Rose, to mój ulubiony moment całego filmu. Jako, że w olbrzymiej większości filmów policja pojawiająca się w zakończeniu to znak "Koniec akcji, główny bohater jest bezpieczny", to i tym razem pomyślałem dokładnie to samo. Po ułamku sekundy zaczęły kolejno przychodzić mi na myśl fakty: "Przecież to wygląda jednoznacznie. Czarnoskóry mężczyzna dusi białą, ciężko ranną kobietę, obok leży strzelba (na której są jego odciski palców), jeden trup i rozbity samochód z drugim. Nie wywinie się z tego". Gdy jednak wychodzi jego kolega emocje znów opadają i nareszcie uświadomiłem sobie, że wszystko się już skończyło. Całość trwa około jednej minuty, a wywołało to we mnie lawinę emocji.
Ale ona przeżyła w końcu czy nie? On jej nie udusił, co jest raczej głupim posunięciem.
Trudno powiedzieć. Jak dla mnie to pewnie ją dobił, bo rzeczywiści zostawienie jej żywej byłoby strasznie głupie i niespójne
Nie musiał jej dobijać... Dostała w brzuch. To była kwestia minut. Z resztą, umarła na końcu.
Ja myślałem, a w sumie to liczyłem na to, że jak zapytał tego swojego kolegę "skąd wiedziałeś, gdzie mnie szukać", to akcja się pociągnie dalej i się okaże, że jego kumpel też był w to wplątany
tak... była taka jedna sekunda zawahania po zadaniu tego pytanie przez Chrisa i pomyślałam dokładnie to samo. :D