Juz po 'Podejrzanych' wiadomo bylo, ze Bryan Singer to zdolny rezyser. Swoj talent do krecenia filmow potwierdzil wlasnie 'Uczniem szatana'. Calkiem dobrze opowiedziana historia, ktorej jednak zakonczenie nie powalilo mnie z fotela. Po przewrotnym i jakze wiarygodnym (co wazne) finale 'Usual suspects', spodziewalem sie podobnego w tym filmie. Niestety, zakonczenie tylko utwierdzilo mnie w przekonaniu, jakie zdobylem w trakcie seansu - ze mlody to pojetny uczen swego przyjaciela hitlerowca (znakomity McKellen). Dobre wykonanie i dobre aktorstwo, niemniej zabraklo tu troche napiecia - w sumie koniec pozostawil mnie dosc obojetnym, bo obaj bohaterowie to skonczone skurw...yny, a takim trudno jest kibicowac.
W sumie tez Singer mogl zakonczyc swoje dzielo nieco wczesniej - koncowka troche sie dluzyla, zamiast trzymac w niepokoju. Ale mimo tych niedociagniec - ciekawe i nieglupie kino, szkoda tylko, ze ekranizacje 'X-men' juz tak dobre nie byly.
7/10.