jako fan Palahniuka powiem, ze film jest przefajna ilustracja do ksiazki, niestety najlepsze momenty filmu, to doslowne cytaty mocnych dowcipow autora pierwowzoru ("kosiarka" w kiblu), scenariusz niczego nie wnosi. Podobnie przeciętna jest gra aktorów (pomyslcie o filmowej Marli z Fight Club-HBS byla wielka).
Rockwell osobiscie nie pasuje mi do glownej roli, w innym filmie pt. Księżyc też mnie nie uwiódł. Może tylko E.Norton dałby temu radę...
czytałem i niestety autorzy filmu niczego nie dodali od siebie, dlatego to jedynie ilustracja do powieści. nie to co ekranizacja opowiadań Breta E. Ellisa pt .The Informers - zdjęcia i muzyka świetnie wzbogacają klimat pierwowzoru - polecam.
Ja z kolei uważam, że film nie w ogóle nie oddaje, że tak to nazwę, klimatu książki, więc nie jest jej ilustracją.
Ja Sama Rockwella uważam za bardzo dobrego aktora, pasuje mi do tego filmu.
Poza tym, Chuck Palahniuk to przedstawiciel minimalizmu, jego proza jest specyficzna. Dziś zakupiłem "Invisible Monsters" i wiem, że książka ta nie będzie dla mnie "czystą przyjemnością", jednak sama pokusa jej przeczytania jest zbyt wielka!
Pozdrawiam.
Nie mów mi jaka jest proza Palahniuka, bo doskonale ją znam i dlatego pozwalam sobie pisać w taki a nie w inny sposób.
Długo się przymierzałam do obejrzenia filmu, w końcu stało się - i teraz mi przykro.
Gdybym nie czytała ksiażki, kompletnie nie zrozumiałabym filmu. Nie powiedziałabym, że to ilustracja.
A zakończenie to już jakaś porażka totalnie zmieniająca sens. Nie oczekuję, że z każdej książki Palahniuka będą robić coś na miarę "Fight Clubu", ale mam wrażenie, że twórcy tego filmu się nawet nie postarali.