1) Kobiety te nie zaczęły pracować na przełomie lat 50. i 60., ale już na początku lat 40. i nie w NASA, a NACA. 2) W czasie II Wojny Światowej w USA brakowało wojskowych matematyków, dlatego postanowiono zatrudnić, utrzymując ten fakt w tajemnicy, tysiące ludzi - głównie kobiet - w tym czarnych, których zatrudniono w charakterze tzw "human computers". 3) Raczej nie musiały przy tym "pokonywać niewyobrażalnych przeszkód społecznych i obyczajowych". 4) Nie były, bo nie musiały być błyskotliwymi matematykami. Ich praca była uważana za wyjątkowo żmudną, monotonną, nie wymagająca kreatywności obliczeniową mitręgę (clerical job). Dokonywały tysięcy obliczeń torów balistycznych, korzystając z określonych wzorów, formuł i niewiele ponadto. Pracę tę w późniejszym okresie zaczęły wykonywać kalkulatory i komputery. 5) Przede wszystkim zaś wyścig kosmiczny między mocarstwami na dobre zaczął się już w 1957 r., a nie 5 lat później wraz z wystrzeleniem Glenna, który notabene nie był pierwszym Amerykaninem w kosmosie. I nie one zainicjowały ten wyścig. 6) Historia nie jest więc aż tak niezwykła, nie jest też tak nieznana jak chce autor opisu, gdyż została wcześniej m.in. szczegółowo opisana w książce afro-amerykańskiej autorki na podstawie której powstał ten film i kilkunastu artykułach prasowych w różnych okresach czasu. Nie po raz pierwszy okazuje się że największy problem jest filmami "opartymi na faktach", zwłaszcza z obrazami politycznie poprawnymi.
Ejj no stary nie przesadzaj :D segregacja ludzi jest zła ze względu na rzecz na którą nie mają wpływu. Chcesz, żeby czarni zakolorowali się na biało? Bezdennie głupie było porównanie do dzieci w szkole i ich podziału na wiek. Na prawdę tępe, bardzo tępe, kolosalnie tępe. Nieopisanie tępe było to twoje porównanie. I tak. Segregacja to była podłość. Amerykańców doopa boli. Więc muszą sobie zapewnić pewnego rodzaju rozgrzeszenie.
Ale serio, totalnie tępe było to twoje porównanie.
PS, mówiłem ci jak tępe było to twoje porównanie?
Co prawda to prawda
A propos toalet, proponuje stawiać wszędzie doły kloaczne, bez pisuarów i muszli klozetowych, jak to kiedyś było, nie będzie miało znaczenia czy dla kobiet czy dla mężczyzn, czy dla dzieci, czy dla starszych. W kupie raźniej.
To oczywiście kąśliwa i złośliwa wypowiedź na temat dywagacji o toaletach
W Bułgarii na imprezach kobiety mają swój stół, a mężczyźni swój. Byłam na 3 takich spotkaniach. Kobiety sprzątają z obu, raczej nie piją za dużo, w przeciwieństwie to taplających się w rakiji panów. Stolik kobiet jest mniejszy. Hm.....
Co za brednie. Naprawdę nie widzisz różnic w podanych przez Ciebie przykładach a tamtą sytuacją? Tam nie dość, że generalnie były osobne toalety dla białych i kolorowych, to jeszcze dla tych drugich w tym budynku i sąsiednich toalet w ogóle nie było. Wyobraź sobie, że masz wykształcenie średnie, pracujesz w dużej firmie i masz w budynku toalety dla ludzi po studiach, a dla takich jak Ty są w Toitoiu na zewnątrz. Naprawdę wg Ciebie to jest tylko "niedogodność"??? Uważasz, że podział toalet na damskie i męskie dyskryminuje którąś z płci i po to został wprowadzony???
Szkoda, że nie zrobili podziału na toalety dla mądrych i głupich, i nie kazali ci korzystać z tej drugiej.
hehe, dobre :)
Tak mi się przy okazji tych toalet przypomniało, że dawno temu w mojej okolicy był kibel na pewnym węzłowym dworcu kolejowym, który i z zewnątrz i wewnątrz przypominał śmietnik, w środku zaś była taka rynna wybetonowana na odpływ fekalii. Raz do roku był wapnowany. Nie pamiętam, żeby był tam jakiś podział na część męską i damską. Myślę więc, że może warto wrócić do takich toalet ;p
To tzw. kibel na narciarza. W regionach nieco mniej cywilizowanych na całym świecie dość częste zjawisko. :)
Sorry, że po 4 latach, ale nie uważam by Japonia była krajem mniej cywilizowanym, a tam istnieją kible "na narciarza" (co prawda nie ogranicza się to do dziury w ziemi, co dane mi było "doświadczyć" kiedyś w Rosji), poza tym oprócz takich mają też kibelki "full wypas" z podmywaniem, suszeniem, muzyką i systemem ułatwiającym wstawanie.
Zapewne, ale dyskusja dotyczyła chyba bardziej takiego, jaki miałeś/aś okazję odwiedzić w Rosji.
Spoko, fajnie że odpisałeś/aś - ja kiedyś na YT odpisywałem na komentarz kolesia, który się odniósł do mojego po 11 latach, a później filmik trafił na główną i miałem "trochę" nowych znajomych :) Jestem facetem jakby co, a te "odwiedziny" należą do jednych z gorszych wakacyjnych wspomnień, ale musiałbym wtedy opisać całą sytuację, a to nie miejsce do tego, pozdrawiam.
Z posta wyżej nie wynikało, że płeć męska, stąd moje podwójne końcówki. Żyję, konta nie skasowałam, więc czemu nie odpisać. Ja bym chętnie przeczytała, ale tu rzeczywiście nie miejsce na doświadczenia rosyjskie. :) Też pozdrawiam
Ja za to już wiem, że Twoja płeć to żeńska :) A wiesz, że mamy 5 wspólnych znajomych? (Kliknęło mi się w to oczko), chociaż żadnego z nich nie znam z reala, a Ty? Bo co jakiś czas ktoś chce dołączyć do moich znajomych i przeważnie akceptuję, no chyba że od razu widzę fejk-konto, ale odczuwam wrażenie,że moi znajomi się znają naprawdę, a ja jestem tym Alienem (z cczym się również nie kryję).
Nie wiem, czy to pocieszające, ani nawet czy potrzebujesz w związku z tym pocieszenia, ale nie jesteś jedynym Alienem w tym towarzystwie. ;) Choć są na mojej liście jakieś jednostki, które mi znalazł "system" (te Facebooki itd.), a które znam realnie. Ale te osoby na palcach jednej ręki można policzyć. Większość jednak to znajomi mniej lub bardziej znani tylko wirtualnie z komentarzy i wymiany zdań. Części nie znam nawet tak. Też przyjmuję, może potrzebują ocen, inspiracji, by sobie jakiś fajny film wybrać na wieczór. To czemu nie pomóc? ;)
Mam podobnie, kilku znajomych z reala, chociaż kontaktu nie utrzymujemy (mieszkają w UK). A właśnie z tymi ocenami, to przecież nie ma z tego jakichś profitów, a mam kilku takich "znajomych", którzy nieraz zasypują mnie "user X polubił twoją ocenę", a jakoś nie mam sumienia, by im również nie dać tej łapki, bo normalnie to daję łapy, gdy ktoś podobnie ocenił lub zrozumiał film ( z pewnym marginesem, bo sam raczej zawyżam oceny, a jedynki chyba nie dałem do tej pory. Nawet napisałem kiedyś, żeby trochę się ograniczyli z tymi polubieniami, bo tu nie chodzi o nowe filmy, tylko np. ocenia film sprzed 20 lat, w dodatku wszystkie jego części ;) A poza tym mogę Ci wysłać zaproszenie? Tylko jeśli akceptujesz, to proszę Cię z góry - nie rób mi seryjnych polubień ;) Przyjemnie mi się z Tobą rozmawia/pisze.
Zapraszaj, tu już i tak się zrobił nam offtop w komentarzach na temat nomen omen "Ukrytych działań". Obiecuje nie dawać seryjnych kciuków w górę, nie mam w ogóle takowego zwyczaju. Czasem daję, gdy obejrzę film, ktoś znajomy ma identyczna ocenę lub napisał ciekawy komentarz. Chyba więc w tym temacie jesteśmy podobni. :)
Spoko, dodam tylko, że wiele znanych filmów mam nieocenionych, chociaż je widziałem (niektóre wiele razy), ale raz, że FW przy okazji zmiany layoutu portalu jkoś dziwnie usuwa niektóre moje oceny, dwa - wiele filmów widziałem przed erą netu i po prostu mi się nie chce uzupełniać tych wszystkich tytułów widzianych w PRL w TV/kinie, całej ery VHS - brakło by mi czasu na oglądanie nowszych. Trzy - mam kłopoty z pamięcią krótkotrwałą i nie tylko na skutek choroby i nieraz zapominam ocenić, jak nie zrobię tego tuż po seansie, ale ma to teżczasem dobre strony, bo oglądam film, który widziałem jakiś czas temu i nieraz mam tak jakbym go widział po raz pierwszy, a czasami jakaś scena przypomni mi, że film widziałem, ale mogę nie pamiętać końcówki. Niestety nie dotyczy to moich ulubionych filmów - po prostu widziałem je tyle razy i to w okresie sprzed choroby, więc trochę lipa, że nie obejrzę sobie np. "12 gniewnych ludzi", czy "Psychozy" tak jakbym to robił po raz pierwszy, ale ze mnie gaduła, a zaczęliśmy od ruskiego kibla ;)
dla kolorowych czyli dla czarnych, białych, żółtych i czerwonych? Głupie określenie.
Dokładnie tak. Oczywiście że głupie, tak samo jak rasizm, jednak, to dosłowne tłumaczenie z angielskiego.
Nie trzeba używać slow tłumaczonych dosłownie z angielskiego. Tak samo jak określenie "Afroamerykanie" jest bezsensowne.
to w takim razie, jak proponujesz przetłumaczyć kwestie, wypowiadane w tym filmie zawierające owe wyrażenia?
Fajnie, że wykazałeś przekłamania w filmie, ale każdy film oparty na faktach jest mniej lub bardziej koloryzowany. No bo kto poszedłby na film o - jak to określiłeś - ludzkich komputerach bez żadnego tła?
a kto poszedłby na ten film gdyby opowiadał o białych heteroseksualnych mężczyznach, nawet z zachowaniem tego całego zakłamania widocznego w tym filmie?
Pewnie ci sami ludzie, którzy chodzą na dziesiątki tego typu filmów, o podobnym stopniu przekłamań, z białymi, heteroseksualnymi mężczyznami w rolach głównych.
Serio, środowiska skrajnie lewicowe czasami przeginają z ingerencją w strefę kultury i doszukiwaniem się problemu w absolutnie wszystkim, ale dalej faktem pozostaje też to, że różnorodność w kinie jest wynalazkiem mniej lub bardziej nowoczesnym i dopiero raczkującym, a doszukiwanie się we wszystkim poprawności politycznej, spisku czy lewactwa i jeszcze uzasadnianie tego przenikliwością albo niezależnym, obiektywnym myśleniem jest na tym samym poziomie, co histeryczne postulaty skrajnej lewicy.
I już całkowicie poza tematem- pomijając polityczny aspekt albo potrzebę reprezentacji, najzwyczajniej w świecie filmy zyskują na wprowadzaniu postaci z różnych kręgów kulturowych/płci (czy to kobieta w męskim środowisku, czy mężczyzna w żeńskim, czy to afroamerykańska kultura w USA, czy to biały przybysz na "egzotycznym" lądzie) bo najzwyczajniej w świecie daje to świeżą perspektywę i szerszy punkt widzenia. Oczywiście, jeśli jest wciśnięte na siłę i niezgrabnie to trudno odczuć ten efekt, ale w przypadku nieudolnego scenarzysty to akurat nierealistyczna i wymuszona reprezentacja jest najmniejszym z szeregu problemów, jakie może wygenerować.
Podsumowując- nie siać paniki i nie czepiać się na siłę.
W punkt. Nie można przeczytać komentarza na fb ostatnio, żeby nie trafić na polityczną dyskusję na temat biali/czarni w filmie. Filmów jest tyle do wyboru, że można obejrzeć co komu pasuje bez hejtowania. Nie jestem zwolennikiem przeginania w żadną stronę. I dzięki @arch96 za informacje!
Nie.
Akurat na ten konkretny film o ludzkich kalkulatorach nie poszedł by (niemal) nikt.
Nie czepiam się, a jedynie stwierdzam fakt.
To czemu ludzie jarają się Pięknym umysłem? I innymi. Nie masz racji. Jest mnóstwo filmów o białych heteroseksualnych mężczyznach i ich osiągnięciach, które zostały docenione przez krytyków i były oglądane przez pełne sale kinowe widzów.
A to nikt nie poszedł na takie "Apollo 13"? No tak - to nie o kalkulatorach.
Z filmami to bywa bowiem tak, że muszą o czymś ciekawym opowiadać. "Ukryte działania" opowiadają o czarnoskórych kobietach, które przebiły się w męskim, białym świecie. Można znaleźć sporo filmów, które przedstawiają zmagania białych kobiet w typowo męskich zawodach, które muszą pokonać masę uprzedzeń.
Opowieść o heteroseksualnym, białym kalkulatorze musiałaby mieć . Może np. problem komputeryzacji i zmiany roli obliczeniowców, matematyków? Nie wiem. Ale na pewno musiałaby być to inna historia.
Fajnie, ze napisałaś o tym, za każdy film jest przekłamany bo to na prawdę dużo wnosi. Bo kto czytałby ten post gdyby o tym nie wiedział?
Dobrze się zastanów i przeczytaj co on napisał, to zauważysz, że nie ma żadnych przekłamań w filmie, przynajmniej nie w aspektach o jakich pisał. Ludzie, myślcie samodzielnie!!!
Szacun za opis filmu nie widziałam ,a le wielkie wow !! fajnie się czytało te informacje , dzięki temu i film obejrzy sie inaczej bardziej ze zrozumieniem ! Dzięki :)
Zapomniałeś jeszcze dodać, że jedna z głównych bohaterek, Katherine Johnson, tak w sumie to nie była afroamerykanką... https://en.wikipedia.org/wiki/Katherine_Johnson
z tego artykułu: "In keeping with state racial segregation laws, and federal workplace segregation introduced under President Woodrow Wilson in the early 20th century, Johnson and the other African-American women in the computing pool were required to work, eat, and use restrooms that were separate from those of their white peers."
Ok, napisane jak napisane.... ale ona fotkach naprawdę jest rasy białej. Być może to przyczyniło się do jej sukcesu w tamtych czasach, że nie odróżniała się kolorem aż tak bardzo od białych ?
nadal uważam, że jej sukces zależał przede wszystkim od tego, że była dobra z matmy.
Chodziło mi o to, że łatwiej nietolerancyjnym białym było zaakceptować to, że nie dość - że kobieta, to do tego afroamerykanka przebijała ich o głowę tylko dlatego, że miała dość jasny kolor skóry.
Ktoś tu nie słyszał o onde-drop-rule.
A i: "In most states, someone who was1/8 black (that is, had one great grandparent known to be "black") counted as legally "black," even though this is invisible to all intents and purposes. In some states, 1/16 (one great, great grandparent known to be "black") was the rule."
Popatrz na starsze zdjęcia Katherine Johnson w google grafika. Wyraźnie widać, że jest mixed race i ma widoczne czarne cechy. Sądzę, że przez większość osób była uważana za kolorową.
No właśnie przeglądałem starsze zdjęcia, i nie mówię o czarno białych - wtedy takie były.... co byłoby prawdziwym rasizmem, więc już skończę wywód :D
Nikt nie patrzył na murzyna pod kątem odcienia skóry- jaśniejszy czy ciemniejszy, wyraźne cechy zewnętrzne wystarczały. Mimo wszystko ciężko mieć wpływ na poziom stężenia melaniny w skórze przychodząc na świat;) Nie ma większego znaczenia kto ma talent, a to, ze dzieki niemu potrafi coś osiągnąć;)
Czasem nawet cechy nie były potrzebne. Wystarczyli dalecy przodkowie, mimo że wyglądało się całkowicie jak biała osoba. W ogóle rasa to w prawie USA bardzo płynne pojęcie co pokazuje ten filmik:
https://www.youtube.com/watch?v=VnfKgffCZ7U