Wlasciwie bardzo nudny. Liv Tylor wiadomo nawet szczelnie zapieta pod szyja przkuwa wzrok. Tu trafia do jakies pokreconej bohemy ktora tworza jacys nawidzenie artysci od 7 bolesci, takie marudne bractwo wzajemnej adoracji. Rzecz sprowadza sie do tego kto ja dziabnie pierwszy. W sumie strata czasu.
popieram... strata czasu, z nudów zjadłam chyba z 10 wafelków przy oglądaniu tego ciągnącego się w nieskończoność filmu.
Jezu, no lepiej tego nie można ująć. Artystowskie nudy, banał i silenie się na oryginalność. Bohaterowie antypatyczni, zarozumiali, wszechwiedzący i faktycznie, wszystko szło ku temu, kto ją (Livkę)pierwszy zażyje. A pokazane to zostało tak, jakby Bertolucci siedział i podglądał lubieżnie w krzaczorach młodą parkę. Irons sprawiał wrażenie starego satyra, ględził wciąż o jednym, zero subtelności, zero klimatu, rozczarowanie, jak cholera. Skąd te zachwyty - nie wiem.
Zdecydowanie z wilgoci ;) xD
A co do mnie to film uwielbiam, ma niepowtarzalny klimat i mogłabym go oglądać w nieskończoność! niestety płytka z nim gdzieś się zapodziała wiec juz chyba od pół roku nie widziałam tego wspaniałego dzieła :(
Nie, no aż tak źle nie jest, taki sobie obrazek z Toskanii, zresztą krajobraz bardzo ładny, postaci faktycznie takie sobie nie wiadomo skąd grono (choć goła Weisz wygląda fajnie), a do tego Liv zaliczył nie ten na którego liczyłem.
No niestety racja :( zdecydowałam się obejrzeć ten film ze względu na te wszystkie zachwyty nad nim o jakich przeczytałam a tu masz! Klapa :/ tylko, że ja raczej odebrałam to w ten sposób, że ci wszyscy ludzi nie czekają na to kto ją pierszy jak to zostało napisane "dziabnie", tylko kogo ona wybierze :P
jak przeczytalam wszystkie wpisy pod Twoim postem i jego samego to mi sie zoladek na lewa strone wywrocil
ten film byl jednych z najleprzych jakie widzialam
wydaje mi sie ze cala jego istota bylo pokazanie tej leprzej nietelewizyjnej wersji seksu ktorego Wy wszyscy sie tam dopatrywaliscie
dla mnie rewelacja i geniusz w kazdej scenie